Nie jesteś zalogowany na forum.
-Ale ja mam dziewczynę. I nie potrzebuję innej.
Offline
- Oh, no jasne, czeeeeść - mruknęłam, machając ręką.
Trwaj tylko w słońcu, bo w cieniu nie rośnie nic pięknego.
W każdym spojrzeniu kryje się tajemnica, którą nie każdy może rozwiązać.
Offline
- Och. - Na mojej twarzy pojawił się szerszy uśmiech. - Nie mógłbym sobie odpuścić balu świątecznego. - Wzruszyłem ramionami. - Za to myślałem, że to ty nie zaszczycisz nas swoją osobą - powiedziałem przeciągłym, nieco zawyżonym tonem na jej ucho. Muzyka dudniła, ledwo było cokolwiek słychać.
Offline
-Sama... Chociaż wolałabym nie- pokiwałam głową.- Co u ciebie?
"Problemem nie jest problem. Problemem jest twoje podejście do problemu."
Życiowy cel? Złamać wszystkim nosy!!
Offline
- Ty nie, ja tak. - Wskazałem palcem na siebie. - To jak, nauczysz mnie?
Cause if you think it's funny... No.
Offline
- O nie nie. - Pokręciłam przecząco głową, widząc kto koło mnie siada. - Precz. - Machnęłam palcami, próbując go odgonić.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Jasne.-Pokiwalem głową i wyjalem wszystko co potrzebne. Następnie pokazałem mu krok po kroku jak się to robi. -Teraz ty.
Offline
Zastanawiałam się przez krótką chwilę czy zadać to pytanie. No tak, a co z tobą, Sam?
- A Jari? - podpytałam. - Wybacz, jeśli naruszyłam twoją prywatność - dodałam od razu. - Ostatnio jakoś głośno się zrobiło o was. - Zaśmiałam się pod nosem. - A ja, cóż, świetnie się bawię.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Cześć, młoda. Cóż za entuzjastyczne powitanie, dawno się nie widzieliśmy, nie pij tyle bo .. -ugryzłem się w język, bo mógłbym powiedzieć coś niemiłego, a Murph już na ten moment wyglądała na nieszczęśliwą.
Offline
Weszliśmy do mojego gabinetu.
- Niestety nie trzymam w szafie damskich ubrań... - Podrapałem się nieswojo po głowie. - Ale...! - Wyciągnąłem z szuflady bordowy sweter. - Znalazłem to. Jak myślisz, przyda się?
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Miałem dwa wyjścia - albo siedzieć cały czas przy stole i upić się do nieprzytomności, albo ogarnąć swoje życie. I wtedy zobaczyłem ją. Miałem wrażenie, że nie widzieliśmy się od wieków. Cóż, po części tak było. Nie widziała mnie. Zaszedłem ją więc od tyłu i zakryłem swoimi dłońmi jej oczy.
- Bu - mruknąłem z uśmiechem na ustach.
Offline
Zacząłem to robić co on kazał, ale... zapalona zapałka wpadła we włosy jakiejś babki.
- Eee... to nie ja! - Uciekłem za kotarę.
Cause if you think it's funny... No.
Offline
Podskoczyłam w miejscu wystraszona i cicho pisnęłam. Odwróciłam się gwałtownie z szeroko otwartymi oczami.
- Boże, Aaron - odepchnelam z ulgą na jego widok. - Wystraszył mnie Pan, panie władzo - mruknęłam, zawstydzona swoją reakcją i popchnęłam delikatnie jego ramię.
Trwaj tylko w słońcu, bo w cieniu nie rośnie nic pięknego.
W każdym spojrzeniu kryje się tajemnica, którą nie każdy może rozwiązać.
Offline
Złapałem go za nadgarstek.
-Nie uciekaj.-Pociagnalem aby stał obok mnie. -Spróbuj jeszcze raz.
Offline
Nawet nie potrafił sobie wyobrazić, jak na mnie działał.
- Najwyraźniej źle mnie oceniłeś - odpowiedziałam mu na ucho. W moich obcasach byłam troszkę od niego wyższa, więc nie musiałam stawać na palcach. No facet ideał! - Jeśli mam dobry powód, to się pojawiam - uśmiechnęłam się jednym kącikiem ust.
My love is powerful, ruthless and unforgiving
It won’t think beyond itself
So don’t try to reason with my love
Offline
- Ale ta pani się pali. Kurde. Zabije mnie. - Spojrzałem na blondynkę, próbującą upić jakiegoś faceta. - Nie no, nie nadaję się.
Cause if you think it's funny... No.
Offline
- Oh, przymknij się, Llamy - jęknęłam i przycisnęłam mu butelkę do ust. - Llama. - Parsknęłam śmiechem, sięgając za bar po szmatę. - Wytrzyj się dziecko - mruknęłam, przyciskając mu ją w przypadkowe miejsca na twarzy.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Też mi tak na początku wychodziło. Spróbuj jeszcze raz, nic od początku nie będzie Ci wychodzić, musisz ćwiczyć.
Offline
-Na pewno, a właściwie co to jest za siedziba?
Offline
- Mnie się bać? - zapytałem cicho do jej ucha. - Jestem potulny jak mały kociak - zażartowałem. - Nie mogłem cię zostawić samej na pastwę losu - dodałem.
Offline
- Specjalne okazje, powiadasz? - Chwyciłem ją za dłoń, przyciągając bliżej siebie. - W takim razie trzeba je wykorzystać. Co powiesz na taniec? - odszepnąłem.
Offline
-Ogarnij się Murph.-zabrałem jej butelkę, nie pijąc ani łyka. -Mam dla Ciebie pewną propozycję, ale to nie jest czas ani miejsce na obgadywanie takich spraw. Chodź zatańczymy!-pociągnąłem ją za ręce a ona bez większych oporów wstała.
Offline
Zmarszczyłem brwi gotów po raz kolejny parsknąć śmiechem, postanowiłem jednak zachować powagę.
- Nie za dużo tego alkoholu, Emiko? Może byś zwolniła? - Głos mi wibrował. - Po lewo masz łazienkę. - Wskazałem palcem.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
- Nie rób tak więcej - poprosiłam. Zmarszczyłam brwi. - Dawno się nie widzieliśmy - zauważyłam. Podrapałam się za uchem. - Ostatnio miałam duże zawirowanie, wybacz - chcialam się wytłumaczyć.
Trwaj tylko w słońcu, bo w cieniu nie rośnie nic pięknego.
W każdym spojrzeniu kryje się tajemnica, którą nie każdy może rozwiązać.
Offline
- Dobra, ogarnę ją. Ale jak coś, ty płacisz odszkodowanie - zauważyłem i pobiegłem po gaśnicę, po czym zacząłem gasić ogień na jej włosach. - Przepraszam za mojego przyjaciela. - Westchnąłem. - Głupi jest, młody, chciał panią poderwać. Wstydzi się. Do zobaczenia!
Cause if you think it's funny... No.
Offline