Nie jesteś zalogowany na forum.
Czułam się niezręcznie jak nigdy. Czy ta jedna sytuacja naprawdę wszystko zmieniła?
- O, no tak. Pierwotnie miał być anioł, ale nie mieli. - Pokiwałam głową, chwytając się własnych ramion. - A ty, czemu się nie przebrałeś? - zapytałam, wbijając wzrok w podłogę.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Odwzajemniłam pocałunek. Miałam wrażenie, że był dzisiaj jakiś inny... Nie czułam od niego alkoholu więc wykluczyłam to, że jest pijany... Na prawdę czułam, że jest jakiś inny!
"Problemem nie jest problem. Problemem jest twoje podejście do problemu."
Życiowy cel? Złamać wszystkim nosy!!
Offline
- Nie jestem pustką laleczką, studiuje aktorstwo.- prychnęłam.- Ale z ciebie sztywniak, wiesz? Nie umiesz pożartować i dobrze się bawić. Współczuje twoim znajomym.
Offline
Podniosłem leżącą maskę demona z ziemi i podszedłem do Samanthy.
- Nie widzę się w czymś takim - mruknąłem i przyłożyłem ją do twarzy. - A ty co sądzisz? Pasuje? - Próbowałem jakkolwiek rozluźnić atmosferę, ale niezręczność i napięcie było czuć na całej sali.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
- W takim razie mogłabyś się bardziej postarać niż tekst "nie podobam ci się?". Uwierz mi, to bardziej odstrasza niż zachęca, cukierku. - Wywróciłem oczami, unosząc dłonie w górę i klaszcząc na przemian, kiedy padały basy. - Lepiej baw się, a nie marnuj życia na dziwkę. To nic nie przynosi, a jedynie ciągnie za sobą.
Offline
No dawaj, tym razem nie możesz ulec.
- Niby tak, ale... - Zamknęłam na chwilę usta i ściągnęłam mu z twarzy maskę. - Na sali jest za dużo demonów. Chociaż jeden musi okazać się dobry. - Zaśmiałam się cicho, próbując przestać myśleć o tamtej sytuacji.
A może właśnie powinnam zacząć temat? Może trzeba coś wyjaśnić?
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Spojrzałem jej w oczy, przerywając pocałunek. Muszę jej powiedzieć. Dzisiaj. Teraz. Drugą ręką objalem ja w pasie i delikatnie przyciagnąłem do siebie.
-Kocham Cię Iliano.
Offline
- Demon i kapturek? To niezbyt dobre połączenie. - Nasze dłonie zawisły u dołu wraz z maską. Miała ciepłe palce, gorąco biło od niej z daleka, jakby przez stres. A ty się nie denerwujesz?
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
- Każdy ma własne rozrywki. I nie masz prawa mnie nazywać dziwką. To wcale nie jest miłe, a ty nie jesteś panem wszystkiego.- mruknęłam.- Idę się napić i znaleźć kogoś bardziej rozmownego.
Offline
Po kolejnym tańcu, lekko się chwiejąc podchodzę do baru. Chichoczę, gdy wpadam na jakiegoś chłopaka, po czym zamawiam drinka.
Uwielbiam Halloween! W końcu mogłam się przebrać i udawać kogoś kim nie jestem, jak podczas misji.
Offline
Nie wiedziałam jak zareagować. Patrzyłam na niego lekko zdziwiona. Dopiero po kilku sekundach pocałowałam go. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa
"Problemem nie jest problem. Problemem jest twoje podejście do problemu."
Życiowy cel? Złamać wszystkim nosy!!
Offline
- Miły nie jest również widok kobiet, które się staczają - mruknąłem, obrzucając ją wzrokiem pomieszanym z pogardą, a to żalem. - Jeśli to nazywasz rozrywką... - Nie dokończyłem zdania. To nie klinika, Nathan. Rozluźnienie, pamiętasz? - Być może spotkamy się w innych okolicznościach. - Ostatni raz zmierzyłem ją wzrokiem i odszedłem w tłum. W głośnikach rozbrzmiała jedna z moich ulubionych nut.
Offline
Nie zrobiłaś nic nieprawidłowego. Miałaś prawo przyjść z Aaronem. Ale za każdym razem, gdy próbowałam podnieść wzrok na Warda dotykało mnie dziwne uczucie, że nie. Pamiętam jak miałam tysiąc myśli i wersji, co powiedzieć, gdy wreszcie zdecydujemy się porozmawiać, ale teraz o wszystkim zapomniałam.
- Posłuchaj - zaczęłam, a uczucie, że to znów się dzieje było... ugh, wiesz, że nie minie. - Moglibyśmy na chwilę wyjść na zewnątrz? - poprosiłam z niepewnym uśmiechem.
Cholera, chyba zwariowałam.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Odwzajemnilem pocałunek, mocniej przyciągając dziewczynę do siebie. I obejmując obydwoma rękoma.
Offline
-Uwielbiam twój klub- powiedziałam między pocałunkami. To najlepsze Halloween w moim życiu.
"Problemem nie jest problem. Problemem jest twoje podejście do problemu."
Życiowy cel? Złamać wszystkim nosy!!
Offline
Pokiwałem głową.
- I tak miałem wychodzić. - Ruszyłem w stronę wyjścia, co jakiś czas odwracając się, by sprawdzić, czy dziewczyna aby na pewno za mną szła. - Źle się poczułaś? - Nie, dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Przestań się wygłupiać, Ward.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Zacząłem się cofać nadal calujac dziewczynę.
-A mnie?-Spytałem, na chwilę odrywajac się od dziewczyny. Po chwili znów ją całowałem.
Offline
Prawie jak wtedy. Gwiazdy, ciemno... Prawie.
- Nie. Chyba nie. Po prostu... nie wiem od czego zacząć - mruknęłam nerwowo. - Co się stało? Jesteśmy, cholera, to jest porąbane. Nawet nie możemy normalnie porozmawiać.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Ma rację. Ona ma cholerną rację.
- Wracaj do środka. Jest Halloween, najlepsza noc w roku - mruknąłem. - Po prostu... powinnaś się bawić. - Włożyłem dłonie do kieszeni, uprzednio wypuszczając maskę z rąk. - Porozmawiamy, kiedy indziej. Baw się dobrze. - Uśmiechnąłem się pokrzepiająco. Niedaleko powinien stać czarny Seat.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
-Ciebie... Kocham... - powiedziałam za nim znowu mnie pocałował. Szłam w tym samym kierunku co on.
"Problemem nie jest problem. Problemem jest twoje podejście do problemu."
Życiowy cel? Złamać wszystkim nosy!!
Offline
Zaprowadzilem ją pod swój gabinet i przerwalem pocałunki. Patrzyłem jej w oczy.
Offline
I w tym momencie coś we mnie pękło.
- Nie Ward - powiedziałam, kierując na niego wzrok. - Nie porozmawiamy o tym kiedy indziej, bo doskonale wiesz, że oboje jesteśmy na to zasłabi, więc porozmawiajmy jak cholerni dorośli tu i teraz. - Adrenalina buzowała mi w żyłach, chociaż nie mam pojęcia czemu. - Co się stało? Dlaczego to musi wyglądać akurat tak? - teraz czułam, że mówię zdecydowanie głośniej.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Jest wiele czynników - zacząłem. - Samantho, ochłoń. Nie chcesz, aby cały klub wiedział o naszych problemach. - Zauważyłem, jak kilka osób rzuciło nam podejrzliwe spojrzenia.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
- Więc mi to wyjaśnij! - krzyknęłam. - Co jest nie tak albo co robię źle, nie mogę normalnie spojrzeć na ciebie, nie możesz ze mną normalnie porozmawiać! To jest głupie, Ward. - Czułam jak trzęsę się z tych emocji.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Samantho, spokojnie. Nie wolno ci zwariować, słyszysz? - Podszedłem do niej, łapiąc ją za trzęsące się dłonie. Co ty wyprawiasz? - Nie wolno.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline