Nie jesteś zalogowany na forum.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Weszłam do niedużej restauracji o której mówił mi Dylan.
Ciekawe czy jest w pracy?
Usiadłam przy jednym z stolików.
Offline
- Zwijasz sie? - pyta Sylvia.
- O tak, wybiła szesnasta. Jestem padnięty. - Uśmiechnąłem się słodko. - A ty jak zwykle się spóźniłaś.
- Och, tak jak ty, Dylan - odparła nabutmuszona dziewczyna. Założyła fartuch.
- Tsja i tu mnie masz, do zobaczenia! - zawołałem wychodząc z kuchni. Zajrzałem do sali - zawsze to robiłem, sam nie byłem pewien czemu - i rozejrzałem się.
Już miałem się wycofać tak jak zwykle do tylnego wyjścia, ale zauważyłem znajomą twarz.
- No cześć, Emi - przywitałem się, dosyadajac die do dziewczyny. Która właśnie kończyła jeść. - Smakowało?
Offline
-Cześć-Uśmiechnęłam się. -Tak. Nigdy w życiu nie jadłam czegoś tak dobrego.
Offline
- Och, no bez przesady. To tylko kolorowy makaron z pesto, co prawda niesamowitym ale to nadal tylko pesto - zaśmiałem się. - Specjał naszego szefa kuchni - dodałem.
Offline
-Skończyłes już pracę?-Spytałam.
Offline
- Tak, właśnie wychodziłem. Skończyłbym już pół godziny temu, ale koleżanka się spóźniła. Ale to jej spóźnienie wyszło mi na dobre - stwierdziłem. - Chcesz się przejść? - zaproponowałem. - Albo przynajmniej dasz się odprowadzić do domu?
Offline
-Jasne, będziemy mogli się lepiej poznać-Uśmiechnęłam sie.
Offline
Wyciągnąłem portfel i położyłem na stole pieniądze.
- Ja stawiam - mruknąłem i wskazałem na drzwi. - No to w drogę.
[DALSZA CZĘŚĆ W DOMU ARTI]
Offline
Wszedłem do środka pewnym krokiem. Udałem się od razu w stronę czegoś ala recepcji i wypytałem o niejakiego Dylana.
Offline
- Jakiś koleś do ciebie - powiedziała znudzony tonem Fleur, po czym oczy jej rozbłysły psotnie. - On niezwłocznie potrzebuje z tobą porozmawiać. Czyżby twój chłopak? Obstawiam, że to chłopak albo komornik - rzuciła rozbawiona. - Gej komornik, odbierze dłużne mu pieniądze w naturze. - Spojrzała na mnie lubieżnie.
- Ty weź się dziewczyno lecz - powiedziałem rozbawiony, rzucając w jej twarz ścietke.
- Dzień dobry, o co chodzi? - spytałem, podchodząc do mężczyzny.
Offline
- Możemy na słówko? - Przeszedłem od razu do rzeczy. - Chodzi o Artemię - wyjaśniłem początkowo, wsadzając dłonie w kieszenie.
Offline
Zmarszczyłem brwi zdziwiony.
- Coś się z nią stało? Jest pan z policji? - spytałem. Weszliśmy do pomieszczenia gospodarczego, tu panowała cisza. Już słyszałem w głowie głos Fleur. - Znam ją raptem od tygodnia, widzieliśmy się dwa razy...
Offline
- Och, nie. - Parsknąłem. - Jestem psychiatrą i głównie chodzi o terapię dla jej brata. Jako chłopak, który się z nią całował, będziesz idealnym. Potrzebuje dosłownie chwili, aby terapia się powiodła, a Aleksander dał spokój Artemii i innym wokół. Wchodzisz w to, Dylan? - Uniosłem brew.
Offline
- Łoł, łoł, łoł... Stop. Koleś. Że co? - Parsknąłem śmiechem. - Po pierwsze, pocałowała mnie w policzek, a ty mówisz o tym tak, jakbyśmy prawie uprawiali seks. Po drugie, psychiatra? Wtf? - Omiotłem go podejrzanym spojrzeniem. - Nie znam jej brata i nie mam zamiaru wchodzić w jakieś pieprzone... W sumie nawet sam nie wiem czego ode mnie oczekujesz. Jakiegoś teatrzyku? - Zmarszczyłem brwi.
Offline
Wywróciłem oczami, opierając się o ścianę.
- To ty zamknąłeś nas w jakimś kantorku - odparłem tym samym głosem co on. - I... Cóż. Według Artemii był to niezły pocałunek. - Wzruszyłem ramionami. - Brawo. Tak myślałem, że jesteś inteligentny. Wystarczy, że przejdziesz się z nią pod jej domem, obejmiesz ramieniem i inne ckliwe pieszczoty - wytłumaczyłem. - Myślałem, że ogarniesz to, jak facet. Mniejsza. Zajmie ci to góra piętnaście minut? Swoją drogą ta dziewczyna na ciebie leci. - Parsknąłem. - Ten jej błysk w oku, gdy o tobie mówiła.
Offline
- No niegadaj - mruknąłem ironiczne, wywracając oczami. - Jednym słowem, mam się pobawić w chłopca do towarzystwa w dodatku z widownią? Mhm - udawałem, że się zastanawiam. - Za kogo ty mnie masz? - Westchnąłem ciężko. - Poza ty, sam chciałeś spokojne miejsce. Wystarczy mi że znajoma uważa mnir za geja, a w tej chwili w jej głowie zapewne dzieją się bardzo niecenzuralne rzeczy z naszym udziałem - parsknąłem śmiechem.
Fleur: otak /zbok minka/
Offline
W jednej chwili zacząłem głośno jęczeć i krzyczeć imię mężczyzny.
- To jej wystarczy za dowód? - Wróciłem do starego głosu, w którym nie było już ani krzty rozbawienia. - Posłuchaj mnie, Dylan. Wydajesz się naprawdę fajnym chłopakiem i jesteś mi cholernie potrzebny. Mogę się za tobą gdzieś wstawić, znają mnie wszędzie - mruknąłem. - Poza tym nie będziesz do tego do końca zmuszany, czyż nie? Artemia podoba ci się w pewnym stopniu, więc co za różnica, czy zrobisz to jeszcze raz, czy nie?
Offline
- Ja nic do Emi nie mam - oświadczyłem. Przeczesałem włosy palcami, nie mogąc pozbyć się z twarzy uśmiechu. - Serio nie wierzę, że to zrobiłeś. - Odchrząknąłem. Pokręciłem głową. - Jestem Ci cholernie potrzebny, wręcz czuje twoje pragnienie z tej odległości - parsknąłem śmiechem. - A o co dokładnie chodzi? Jej brat podobno obrzydliwie zaborczy ale... - Spojrzałam na tego psychiatre, który nawet mi się nie przedstawił. - Oni ze sobą kręcili, czy jak? - spytałem zniesmaczony.
Offline
- Biedak się zakochał. - Skrzywiłem się. - A jego siostra nie jest zbyt mądra, aby mu się przeciwstawić, więc potrzebuje chłopaka, który nie ucieknie, to będzie twoja rola - wskazałem na niego palcem - i będzie udawał, że właśnie odwiedza swoją dziewczynę w jej domu - wytłumaczyłem do końca. - Aleksander nie wierzy, że ktokolwiek taki się znajdzie. Musi uwierzyć na własne oczy.
Offline
- Nie jest głupia - mruknąłem mimowolnie. - Dobra, mogę to zrobić. Ale nie chce mieć styczności z tym psycholem. Boże, na co ja soe zgadzam? - spytałem sam siebie, patrząc w sufit. - Widziałem laske dwa razy, a ona mnir dwa razy, huh. Ale pierdolnik. Posrana praca - stwierdziłem.
Offline
Poklepałem go po ramieniu.
- Świetnie. Od dzisiaj jest twoją dziewczyną, pamiętaj. Wszelkie informacje prześle ci sms. - Uśmiechnąłem się szerzej i opuściłem kantorek.
Offline
- Ty w ogóle masz mój numer? - spytałem wychodząc za tym psychiatrą. - Boże, jak to źle brzmi - mruknąłem ciszej, przeicerając dłonią twarz.
Offline
- Twoja koleżanka zza lady była bardzo miła. Myślę, że się dogadamy - rzuciłem za nim, a następnie mrugnąłem w stronę tej od geja.
Offline
Usiadłam tam, gdzie zawsze, czyli w najbardziej oddalonym kącie tego miejsca. Dzisiaj chciałam kawę. Potrzebowałam jej. Musiałam przygotować się psychicznie na rozmowę z tą świruską. Nowy labirynt. Ugh. Jakbym sama nie mogła tego zrobić.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline