Nie jesteś zalogowany na forum.
.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Siedziałem jak codziennie w swoim laboratorium pracując nad nowymi substancjami do snów.
-Oh, Bell ale z ciebie geniusz.-powiedziałem sam do siebie tworząc kolorową miksturę.
Offline
- Ktoś tu gada sam ze sobą - mruknęłam, stojąc u wejścia. Podeszłam bliżej, oblatując go wzrokiem i rzuciłam teczkę z papierami na stolik przed nim. - Misja się szykuje. Jesteś potrzebny.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Yyyy...ooo, cześć Murph.- powiedziałem lekko zawstydzony, czułem rumieniec na twarzy.
-Misja? znowu jakaś misja?-zdziwiłem się, chcąc szybko przejść do tematu.
Offline
Wywróciłam oczami i przesunęłam dłonią jakieś mikstury i szkła, następnie siadając na blacie. Przez chwilę mu się przyglądałam.
- Definitywnie masz śmieszną twarz. Gdy na ciebie patrzę, chcę mi się śmiać - stwierdziłam z grobową miną. - Ale nie o tym mowa. Ward ma ostatnio dość spore zamieszanie z klientami. W tej misji istnieje wpadka z limbem, czego nikt nie chce. Dlatego przychodzę z tym do ciebie, a nie do tej szurniętej Juno. Wydaje mi się, że jesteś bardziej obeznany w temacie. Rudym nie ufam - mruknęłam, spoglądając na swoje dłonie.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Mam śmieszną twarz, ale jak to? Myślałem, że jestem nawet przystojny a nie... śmieszny
-Ooo, czyli to jakaś poważna misja?-próbowałem się skupić, ale po głowie cały czas chodziła mi myśl o śmiesznej twarzy. -Co ja gadam, właściwie to każda jest ważna ale ta jest wyjątkowa, mam rację? A co do Juno to też jej zbytnio nie ufam. Dobrze,że przyszłaś z tym do mnie.- posłałem jej czarujący uśmiech.przynajmniej według mnie czarujący, ale mógł przecież być... śmieszny jak moja twarz
Offline
- Tylko z takimi rzeczami będę do ciebie przychodzić. Być może coś z czarną robotą. - Wzruszyłam niewinnie ramionami. - Nie znam klienta, ale każda misja ma swoją wartość. Wiesz, o tym Bellamy. - Zmierzyłam go uważnie wzrokiem. Pytać czy nie pytać?
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Oczywiście,że wiem. A kto jeszcze oprócz nas ma to zlecenie i właściwie to gdzie będzie cała wizja?-chciałem dowiedzieć się jak najwięcej, zanim Ward da mi dokumenty. -Chyba powinniśmy porozmawiać o czymś jeszcze, nie sądzisz?
Offline
- Wiem - burknęłam, może odrobinę zbyt ostro. - Wszystko znajduje się przed tobą. - Wskazałam palcem na teczkę. - Rae ma z nami uczestniczyć. Wydaje się odpowiedzialna. - Przez chwilę spoglądałam na boki nim ponownie wróciłam wzrokiem do mężczyzny. - Pamiętasz wszystko z bankietu? - spytałam powoli, może nawet nieco przestraszona perspektywą, że mogło do czegoś dojść.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-O,dzięki zajmę się tym później.-powiedziałem spoglądając na teczkę. -A co do bankietu to czemu słyszę strach w twoim głosie? Oczywiście, że wszystko pamiętam, ktoś musiał kontrolować sytuację.
Offline
Prychnęłam.
- Żaden strach, coś ci się chyba pomyliło, Bell. Za dużo gadania samemu do siebie? Być może oddziałuje to na twoją psychikę. - Skrzywiłam się, choć tylko jedna myśl kręciła mi się na okrągło w głowie. - Skoro taki z ciebie superbohater, to może opowiesz mi co się wtedy wydarzyło, hm?
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Hahahah jak będziesz tak pyskowała to nic Ci nie opowiem.-odparsknąłem. -Spokojnie, Murph nie denerwuj się.
Offline
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Że co? - Zdziwiłam się i zeskoczyłam z blatu. Podeszłam bliżej do niego z grymasem wymalowanym na twarzy. - Posłuchaj mnie, Bellamy. Cokolwiek się wtedy wydarzyło, nikt nie ma prawa o tym wiedzieć. Nie byliśmy wtedy sobą, za dużo wypiliśmy, a przynajmniej jedna ze stron. Nikt nie chciałby aby plotki się rozprzestrzeniły, prawda? Liczę na twoją dyskrecję, Seaborg.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Oj, Murph to w końcu ufasz mi czy nie? To bardzo urocze gdy się złościsz. Nie mam zamiaru nic nikomu rozpowiadać, bo do niczego nie doszło.-wytłumaczyłem spokojnie. -Niepotrzebnie wtedy uciekłaś, przecież jesteśmy przyjaciółmi (chyba?) i chciałem tylko żebyś była bezpieczna.
Offline
Bezpieczna w twoim łóżku.
- O nie, nie, nie. - Pośpiesznie pokręciłam głową. - Coś ci się bardzo pomyliło. Nie jesteś moim przyjacielem. To, że cię toleruję bardziej od innych i znoszę twoją osobę, chociażby teraz nic nie oznacza. Nawet nie wiem, czy cię lubię. - Spojrzałam na niego z dezaprobatą.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
To dziwne, ale zrobiło mi się przykro po jej słowach
-OK-odpowiedziałem nie wyrażając swoją postawą niczego.
Offline
- Wspaniale. - Prychnęłam. - Jeszcze się obraź i zachowuj, jak dziecko. Brawo, zachowanie godne Bellami'ego Seaborga. - Wywróciłam oczami, wymachując rękoma. - Przypominasz, Aleksandra. Tak, właśnie porównałam cię do tego frajera, Boże. - Westchnęłam załamana.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Wcale się nie obraziłem, po prostu chciałem dobrze, a wyszło jak zawsze.-powiedziałem spokojnie. -Nie porównuj mnie do niego, chyba nie nie (XD) lubisz mnie aż tak bardzo?-dodałem oburzony. -Spokojnie,Collins nie ma o co się spinać, zmieńmy temat. Właśnie, słyszałem jakieś plotki o twoim konflikcie z Aleksem. Może pójdziemy w jakieś lepsze miejsce i sama mi opowiesz?-zaproponowałem nieśmiało.
Offline
Zmierzyłam go poważnym wzrokiem.
- Najpierw opowiesz mi wszystko, co zdarzyło się na bankiecie - powiedziałam twardo. Wciąż nie miałam pewności, a on był moją ostatnią deską ratunku. Zabawnie to brzmiało, prawda? Ostatnia deska ratunku.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Niech Ci będzie pannico (XD musiałam)- odparłem i ruszyłem w kierunku drzwi. -Więc chodźmy do kawiarni, panie przodem Murph.-rzuciłem i teatralnie wskazałem na wyjście z laboratorium.
Offline
- Jeszcze raz zrobisz coś takiego, a cię uderzę - zagroziłam i wyszłam z laboratorium, nie patrząc nawet, czy ten idiota za mną idzie. Wcale nie podobała mi się ta sytuacja.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Mała nie spinaj się tak, wyluzuj serio.- rzuciłem do niej zamykając drzwi laboratorium na klucz. -Wszystko pod kontrolą, możemy ruszać!-zawołałem, ale ta przebiegła istota była już kilkanaście metrów ode mnie. Zachciało się jej żarcików
Zacząłem biec w jej stronę i krzyczeć -Murph, proszę Cię zaczekaj!!
Offline
- Co Olbrzymie, twoje długie nogi nie nadążają? - rzuciłam ironicznie za siebie. - Poza tym śmiem wątpić, że nie jestem tu jedyną małą rzeczą. - Prychnęłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Jeżeli chodzi o moje przyrodzenie to możemy się przekonać.- zadrwiłem doganiając ją.
Offline
- Wolałabym uniknąć niezręcznych sytuacji dla ciebie, Bell - burknęłam. Byłam zirytowana, czy może.... zawstydzona? - Wiesz, takie niekomfortowe rzeczy wpływają bardzo źle na ludzką psychikę, a obstawiam, że twoja wisi już na jednym włosku. - Wywróciłam oczami. Opuściliśmy teren siedziby, a ja od razu skierowałam się w stronę pobliskiej kawiarnk.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline