Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
-Relacje nienawiść-lubienie?-Szedłem za Sam. -W sumie nieprzytomna jest sympatyczniejsza. Możemy ją zostawić w takim stanie?
Offline
- Nie Aleks, nie możemy - powiedziałam z irytacją. - Jak nie natkniemy się na ich szefa to będzie piękny dzień. I jeśli się nie wykrwawimy na miejscu. - Z jednej strony byłam bliska płaczu, a z drugiej to szaleństwo oddziaływało tak chorobliwie dziko.
Napawałam się normalnością, choć nie było jej za wiele.
- Wiesz gdzie są drzwi?
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Nie wiem.
Offline
- Dobra. - Kilka głębokich oddechów.
Budynek był czarny, a gdzieś tutaj znajdowała się chyba winda. Ale nie mogliśmy zjechać windą.
- Zbiegamy po schodach - rzuciłam szybko.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Okey, ja mogę sturlac?-Spytałem i zerknalem na Collins, sprawdzając czy oddycha.
Offline
- Jeszcze jedno takie pytanie, a słowo daję, sam się sturlasz Aleks. Poza tym Ward nie może zobaczyć jej w stanie zabitym - powiedziałam dobita, zbiegając po schodach coraz szybciej. - Ruszaj się.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Przewrocilem oczami.
-To może by tak do szpitala?
Offline
Zastanowiłam się szybko.
- Dobra. Szpital. Ja pójdę o tym opowiedzieć, a ty zabierz Murph do szpitala, przy okazji ciebie opatrzą - mówiłam na jednym wydechu. - Pasuje?
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Okey.-Byliśmy na dole. -To którędy teraz?
Offline
- W pra... - i wtem kogoś zobaczyłam. - Kryj się - odparłam, wchodząc szybko do jakiegoś pokoju i ciągnąc go za sobą.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Rozejrzalem się.
-Ładnie tu.-mruknalem i upusciclem Murph.
Offline
- Pięknie i krwawo - Wstrzymałam odruch wymiotny. - Wynośmy się stąd. Masz przy sobie telefon?
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Telefon... Hmm... Tak.-Wyciągnąłem z spodni telefon i podałem Sam.
Offline
Poczułem nagle jak w jednej chwili brakuje mi oddechu, a w drugiej gwałtownie przyśpiesza. Jakbym spadała. Tak, to było uczucie spadanie. Gdy nagle ocknęłam się między nogami Aleksandra. Zamrugałam szybciej i próbowałam się podnieść, jednak nie było tu miejsca. Czułam, że się duszę, musiałam stąd wyjść. Natychmiast wyjść. Zbyt mało miejsca, ściany się zbliżały. Nie, nie, nie...
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Murph, spokojnie - powiedziałam cicho. - Zaraz wyjdziemy. Muszę sprawdzić gdzie jesteśmy. Jak daleko. - Ale wtem ktoś zaczął dzwonić, co zignorowałam i odrzuciłam połączenie. - Taksówka powinna nas zawieźć na miejsce.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Okey.-Wziąłem telefon. I sprawdziłem kto dzwonił.-Z uczelni-Powiedziałem do siebie.
Offline
Pokręciłam głową gwałtownie.
- Nie - powiedziałam szybko i całym ciałem naparłam na drzwiczki. - Musimy stąd wyjść. Musimy stąd natychmiast wyjść - rozkazałam spanikowanym głosem. Spokój, Murph. Spokojnie. Te jednak nie chciały się otworzyć. Zaczęłam w nie uderzać, nie zważając na szepty i gesty innych. Potrzebowałam powietrza. - Puść mnie! Nie, nie dotykaj mnie, nie! - Poczułam czyjeś dłonie na ciele, które chciały mnie wciągnąć do tyłu. W głowie pojawiły się same czarne scenariusze, od naprawdę dawna się tak nie bałam. Osunęłam się na dół, przyciskając twarz do zimnych drzwiczek. - Potrzebuję stąd wyjść... - załkałam. Zapomniałam jak się oddychało, kaszlałam na zmianę, dusząc się. Byłam słaba.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Zabiją nas - spanikowałam i otworzyłam czym prędzej drzwi. - Biegniemy do wyjścia i nie zatrzymujemy się. Później... później wyjaśnienia. - Nie umiesz zachować powagi.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Wybieglismy z budynku. Po kilku minutach zatrzymalismy się.
-Murph mogłaś nas wszystkich zabić.-Mruknalem.
Offline
Wciąż brakowało mi powietrza. Przed oczami miałam te czarne, ciasne pomieszczenia... Nie. Teraz byliśmy na zewnątrz, a tamto nie wróci już nigdy więcej.
- Żyjemy. - Wycedziłam przez zęby, opierając się o ścianę. Oddech wciąż miałam płytki. Wszystko musiało wrócić do normy.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Nie odezwałam się. Zastanawiałam się tylko jak szybko zorientują się, że nas nie ma i uciekliśmy. Czy chcą nas zastraszyć? Po co to wszystko? Parę minut potem przyjechała taksówka.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Wsiedliśmy do taksówki i odjechalismy stamtąd.
Offline
Nie chciałam wracać do siedziby. Potrzebowałam spokoju. Kazałam kierowcy zatrzymać się pod moim domem i zupełnie bez słowa do niego poszłam. Te dwa dni były kompletnie wyczerpujące. One... One pokazały, jak słaba byłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Siedziałem na czarnej kanapie, przeglądając codzienną gazetę. Parę niewyjaśnionych znkinęć... Devon był znakomity w tym co robił. Nikt nie mógł go podejrzewać o to co trzymał w piwnicy, był zbyt żądny zemsty, aby teraz popełnić błąd, a ja miałem mu w tym pomóc.
Offline
Dzisiaj był piękny dzień! Dlatego przeszłam się do siedziby złych. Bo czemu nie? Powinnam porozmawiać z Devonem-demonem. To taki idealny pomysł!
Jednak w pewnym momencie się zatrzymałam. To on! Siedział na kanapie. No wiedziałam, że go tu znajdę. Ale zaraz... miałam porozmawiać z demonkiem. W sumie... wszystko jedno.
- Cześć, George - powiedziałam z uśmiechem, zatrzymując się przed nim.
My love is powerful, ruthless and unforgiving
It won’t think beyond itself
So don’t try to reason with my love
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna