Nie jesteś zalogowany na forum.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Poczułam coś zimnego na posadzce. Zimnego i lepkiego. Wspomnienia do mnie dochodziły bardzo wolno, gdy nagle uderzyły, jak jedna fala, a ja gwałtownie podniosłam się do góry. Moja głowa krwawiła, a ja znajdowałam się w jakimś ciasnym pomieszczeniu, gdzie na przeciw mnie leżał ten idiota Aleks.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Otworzyłem powoli oczy i podnioslem się. Rozejrzalem.
-Collins. Gdzie my jesteśmy? I dlaczego akurat ty.
Ostatnio edytowany przez Aleksander White (2017-08-24 23:12:54)
Offline
- Możesz wprowadzić naszą obserwatorkę - mruknęłam pod nosem z lekkim uśmiechem i klasnęłam w dłonie.
Podeszłam do tej dwójki i schyliłam się na ich poziom.
- Słyszałam, że dosyć bardzo lubicie się bić - wyszeptałam, zagryzając wargę. - Właśnie macie okazje to robić. Dwójka dzikich zwierząt na pustej arenie. Punkty dodatnie i ujemne? Tylko ujemne, kochani. - Podniosłam się do góry i nałożyłam na palce kastet.
Offline
Spojrzałam na czającego się Aleksa i prychnęłam.
- Coś cię boli w główkę, koleżanko? - spytałam kpiącym tonem, pukając ją palcami w czoło. - Och, pusto. Kto by się spodziewał. - Skrzyżowałam ręce na ramionach.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Collins spokój. Bo ja zdenerwujesz, a mam przeczucie ze to nie jest dobry pomysł.-Warknalem na nią.
Offline
- A miałam wrażenie, że to ty byłeś tym głupszym - mruknęłam i podeszłam do dziewczyny. - Nie lekceważ mnie, gdy do ciebie mówię, Murph. - Uśmiechnęłam się sztucznie i wymierzyłam cios w jej policzek, co jeszcze bardziej bolało niż zwyczajną dłonią.
Później uderzyłam ją w brzuch przez co upadła w dół. - Punkt ujemny, koleżanko. Walczymy pieski. Za każdy brak ciosu dostajecie niespodziankę ode mnie.
Offline
Zakrztusiłam się. Nie wiedziałam, czy to krew, czy ślina, ale musiałam to wypluć. Spojrzałam na nią rozwścieczona, a potem przeniosłam swój wzrok na mężczyznę.
- Jeszcze raz na mnie warkniesz, a cię jebnę - zagroziłam i z trudem się podniosłam, zataczając na ścianę. - Kim ty cholera jesteś, co?
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Podnioslem się z ziemi.
-Uspokoj się Murph.-Powiedziałem łagodnej. -Po co tu jesteśmy? I kim ty jesteś?- Podszedlem bliżej Collins.
Offline
- A-a. - Pokręciłam palcem. - Mniej pytań, więcej działań dzieciaki. Uderz ją w twarz - nakazałam blondynowi i ruszyłam w stronę zdezorientowanej dziewczyny obok Georga. - Sammy. Świetnie. Oglądaj bardzo uważnie, bo później musisz zdać relacje, skarżypyto. - Przejechałam kastetem po jej policzku. - Tak?
Offline
Spojrzałam lekko zdezorientowana na Aleksa.
- Tylko mnie dotkniesz frajerze, a wypruję ci flaki. Nadal nie jestem z tobą pogodzona, jasne? - fuknęłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Nie mam zamiaru Cię bić Murph.-Pokrecilem głową, patrząc na dziewczynę.
Trzeba się stąd wydostać... Tylko jak...
Offline
- Nie? I czekam na twoją odpowiedź, młoda. Co ty jej dałeś George? - Zmarszczyłam brwi, spoglądając na przerażoną dziewczynę. - Aleks, a właściwie... Aleksandrze. Tak nazywa cię twój szef? - Zaśmiałam się szyderczo. - Naprawdę jesteś taką ciotą? Może to właśnie dlatego twoja siostrzyczka cię nie chce? Jesteś zwykłym... frajerem. - Uderzyłam go mocno kastetem w twarz. - Walcz! UDERZ JĄ.
Offline
Zdenerwowałam się. Naprawdę się zdenerwowałam.
- Ty to jakaś jebnięta jesteś - warknęłam i podeszłam do niej, podcinając jej nogi, a następnie siadając na niej okrakiem. - Weź Sammy i uciekaj stąd - rozkazałam ostro temu ciocie.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Poczułem pulsujacy ból na policzku.
-Nie uderze jej.-fuknąłem. -A moja siostra mnie nie chce bo w porównaniu do mnie jest normalna.
Podszedłem szybko do przerazonej Sammy.
-Zrobili ci coś?-Spytałem zmartwony. Rozwiazalem ją.-Uciekaj-nakazalem poważnie.
Offline
- Al.. Aleks - zdołałam wyszeptać, bo nagle magicznie za nim stał strażnik.
A było ich zdecydowanie więcej. Może z dwudziestu? Skąd oni się tu wzięli. Byłam bezradna. Zamknij oczy. Mężczyzna uderzył go dokładnie w splot słoneczny, co mogło go zabić. Chłopak upadł. Chwilę później Murph też. A ja to widziałam. Przełknęłam gulę w gardle.
- Nie - wymamrotałam z paniką. - Nie. Nie możesz tak. Czego od nas chcesz?! - Oddech znów mi przyspieszył.
Ogarniające uczucie było straszne. Przeniesiono Aleksa obok Murph, prosto na arenę. Przymknęłam powieki, ale poczułam bolesne pieczenie na całym ciele i mocne perfumy kobiety.
- BIJCIE SIĘ! UDERZ GO! - krzyczała.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Zagryzłam mocniej zęby.
- Czego ty kurwa chcesz, hę? Rozrywki? - warknęłam i gwałtownie odwróciłam się w stronę Aleksa, uderzając go idealnie w nos, tym samym znowu powalając na ziemię, kiedy tylko ledwo stał. - I co, może mam go jeszcze zabić? - krzyknęłam w stronę czarnej. - Ale skoro tyle już wiesz, to pewnie o tym również się dowiedziałaś. Ale wiesz co? Nie, nie uderzę go już ani razu więcej, bo ty mi tak rozkazujesz. - Zacisnęłam dłonie w pięść, gotowa się na nią rzucić.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Ał.
Z mojego nosa poleciała krew. Znów się podnioslem.
-Collins spokój, proszę. Pogarszasz sytuację.
Offline
- Uspokój się gamoniu, wariatka wie co robi - Uśmiechnęłam się szerzej. - No dalej, oddaj jej. Naprawdę cię chciała zabić - wyznałam słodkim głosem. - Mhm, tak bardzo... bardzo zabić. Chciałeś jej śmierci! Mogłeś ją zabić. Och, a ona nazwała twoją siostrę jak? Hm, powinnam sobie przypomnieć. A tak, DZIWKĄ. - Parsknęłam głośno, patrząc na nich z góry.
Ta blondynka się skrzywiła.
- Uderz ją George!
Offline
Spojrzałam na mężczyznę, który łudząco był podobny do brata Warda. Zamrugałam szybciej, badawczo mu się przyglądając. Nie, to na pewno nie mógł być on.
- George? - spytałam dla pewności. Zareagował. Odwrócił głowę. - Ty szpiegiem? - Ledwo co wykrztusiłam te słowa. Pamiętałam go, jako ciapowatego idiotę, który teraz.... stał nad Samanthą, uderzając ją bez żadnego zawahania w policzek. A pode mną załamały się nogi. Upadłam z agresją wymalowaną na twarzy, a kobieta po raz kolejny kazała nam się bić, tym razem grożąc śmiercią. Zdenerwowałam się. - Ja pierdole, dlaczego ty ciągle bijesz mnie, a nie tego frajera, hę? - warknęłam i w chwili złości wstałam i uderzyłam Aleksa kilka razy w twarz. Następnie kopnęłam w brzuch i ponownie w twarz. Zapomniałam jakie to było świetne uczucie.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Złapałem ręce Murph i je wykrecilem, a następnie podciolem jej nogi, aby upadła.
Offline
- O to mi chodziło, misiaczki. - Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam o barierkę. - Aleksandrze, nie możesz się tak dać. To się nazywa bycie ciotą!
Offline
- Ty frajerze - syknęłam i w momencie, gdy przede mną stanął, ja ugryzłam go w nogę. - Jezu, umyłbyś się od czasu do czasu. - Splunęłam obok, krzywiąc się. Następnie korzystając z chwili jego nieuwagi, wskoczyłam na jego plecy i rękoma zakryłam jego twarz, gdzie palcami zaczęłam naciskać na oczy.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Zrzucilem Collins z siebie.
-Ej, to serio bolało-Potarlem oczy, które trochę lazwily.
Offline
- Miało boleć - syknęłam i podcięłam mu nogi, aby znalazł się tym razem on na ziemi. Wskoczyłam na jego klatkę piersiową i zaczęłam skakać.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline