DayDream
Nic nie jest bezpieczne, jak mogłoby się zdawać. Twoje wspomnienia, marzenia, sekrety... są na wyciągnięcie ręki. Uważaj śniący. Oni tu są i właśnie po ciebie idą.

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2017-08-16 17:39:44

Murph Collins
#zabiję_każdego_w_mieście_biczys
Dołączył: 2017-07-22
Liczba postów: 502
Należność DD: tak
Kim jest w DD: Architekt
WindowsOpera 46.0.2597.57

Opuszczony dom

pole-dom-peyzazh-138.jpg?width=2048&height=1152&crop=true

Wiadomość dodana po 1 h 42 min 35 s:
Byłam wściekła. Od dawna się tak nie czułam. Czysta adrenalina napędzała mnie od środka. Trzasnęłam drzwiami, tak mocno, że przez chwilę byłam pewna, że wypadną z zawiasów. Szłam przed siebie, przewracając na boki wszystko, co wpadło mi pod nogi. Spróchniały stolik, starą komodę... wszystko leciało na ziemię. Było mi tak cholernie przykro, ale nie bolało mnie to bardziej niż głupia niewiedza. Tak naprawdę nie wiedziałam, dlaczego tak się czułam.
Musiałam się wyżyć. Zaczęłam krzyczeć przed siebie, waląc pięściami o ścianę. Wykonywałam najróżniejsze ataki, dopóki ona nie zaczęła oddawać mi w postaci siniaków i krwi. Wypruta z sił opadłam na ziemię, uderzając głową o ścianę. To wszystko było jakieś popieprzone. Ten świat był popieprzony. Burknęłam coś pod nosem i zaczęłam wierzgać nogami. Co spowodowało, że straciłam kontrolę? Aleksander? Ten nachalny koleś? A może Samantha?
Czułam się, jakby świat był znów przeciw mnie. Każdy na mnie napierał z oczekiwaniami. Czy naprawdę chciałam go zabić? Aż tak mnie denerwował, abym zadźgała go młotkiem we własnym domu? Skrzywiłam się, opadając na ziemię. Tym razem leżałam nieruchomo, pozwalając by łzy spływały na zakurzoną podłogę. Z każdym kolejnym oddechem moja klatka piersiowa bolała mnie coraz bardziej - siniaki były świeże. Tępo wpatrywałam się w sufit, myśląc tylko nad tym, jak zemścić się na Aleksandrze. Naprawdę go nienawidziłam. Nie było konkretnego powodu, dlaczego tak było, a nie inaczej. Jakby emanowała do niego czysta nienawiść za twarz. W sumie poniekąd to była prawda. Nie mogłam zapanować nad słowami, gdy go widziałam. Jak gdybym miała zainstalowany w środku mechanizm #AntyAleksander, który uaktywniał się w jego pobliżu. Tak, może to było to? To było zdecydowanie to. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, a jedynym pragnieniem była jego śmierć. Ward by się załamał, gdyby Aleksandrowi coś się stało, więc tkwiłam w kropkę. Nie mogłam go zabić, ale też nie mogłam czekać aż przyjdzie po mnie. Teraz do mnie dotarło, że naprawdę bałam się tego, co mógł zrobić Aleks. Byłam silna w gębie, umiałam walczyć, ale... Było coś, co wzbudzało strach we mnie. Szczerze? Zupełnie nie spodziewałam się tego, że mnie uderzy. Nie sądziłam, że on taki był, ale... Przyznaję. Sprowokowałam go, miał do tego prawo, aczkolwiek nadal miałam zahamowanie do jego osoby. Nadal pragnełam jego śmierci, co z lekka mnie przerażało, ale też... fascynowało.
Nie. Nie stanę się socjopatką, ani morderczynią. Nie. Musiałam się jak najszybciej pozbyć tego uczucia, które czyniło mnie czymś... czymś okropnym, złym i niemoralnym. Człowiekiem bez uczuć. Choć czy nie byłam taka cały czas? Tam na zewnątrz ludzie widzą mnie cały czas jako taką. A ja nie ukrywałam nigdy, że dobrze mi z tym było. Nie czułam potrzeby przepraszania innych za to co mówiłam. Ich ból nie sprawiał mi problemów, byłam pieprzoną egoistką. Ba - nadal nią jestem. Dlatego tak cholernie byłam zazdrosna o Samanthę. Nie lubiłam jej, bo widziałam w niej tylko konkurencję. W dodatku zbliżyła się znacznie z Wardem, co również średnio mi pasowało. Byłam pewna, że traciłam grunt pod nogami, gdy tylko ich widziałam, więc się wściekałam. Nie mogłam zachować spokoju przy niej, bo cholernie się bałam. Dlatego zagrywka z innej strony była najodpowiedniejsza. Byłam wtedy spokojna, mogłam zachować swoją pozycję. Nigdy nie rozumiałam po co Wardowi drugi architekt... nie wystarczałam mu już? Kiedyś z nim o tym rozmawiałam, stwierdził jedynie, że Sammy mi dorównuje. Wyśmiałam go oczywiście. To co powiedział było kłamstwem w mojej głowie, co w rzeczywistości poszerzało moją nienawiść do blondynki. To była kolejna rzecz, która mnie przerażała. Że Samantha kiedyś odbierze mi wszystko... na razie to ja stałam u boku Warda, ale zapowiadały się zmiany, które na pewno przyniosą za mną konsekwencje. Prócz Warda nie miałam nikogo. W sumie nie przeszkadzało mi to zbytnio, nie narzekałam na taki tryb życia. No... ostatnio napatoczył się ten cały koleś. I że on nie jest najarany? Błagam, takie kity nie do mnie. Cały czas mnie nachodzi, wyzyskał podłym oszustwem mój numer telefonu i jeszcze pienił się za to, że nie pozwalałam mu przebywać w swoim towarzystwie? Popieprzony. Dlaczego tak nalegał? Dobrze wiedziałam, że był jednym z tych "byle zaliczyć", więc o chuj mu chodziło? Równie dobrze mógł pójść do baru i poprosić jakąś laskę, aby się z nim przespała. Wyszłoby na to samo, ale nie. Ten idiota woli chodzić za mną i nękać mnie dopóki nie zgodzę się na to cholerne spotkanie. Co mnie podkusiło pod tym szpitalem, aby zawołać go do siebie? Może nie byłam aż tak zepsuta? Nie, byłam. Cholera. Byłam...? Czułam się po tym wszystkim żałośnie, z łatwością jest mi odrzucać ludzi na bok, to już się stało częścią mojego życia, ale tutaj było inaczej. Byłam niemal pewna, że na to wszystko miała wpływ ta bójka i rozmowa z Wardem. Potraktowałam go okropnie. Nie, potraktowałam go, jak należało. Mężczyzna chciał wymusić na mnie słabość, która mogłaby mnie złamać, a to zupełnie nie wchodziło w grę. Takie coś było bezsensowne i bezużyteczne. Nie przydawało się do niczego, cholera.
Ręce mi zdrętwiały, więc musiałam się podnieść. Zrobiło się ciemno i zbierało na burzę. Wytarłam twarz o bluzkę i z obojętnością wymalowaną na twarzy wyszłam z budynku. Byłam spokojna, zimna i ostra. Byłam taką, jaką należało być. Jaką wymagał bycia ode mnie świat.


"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."

1mygif8.thumb.gif.989e8b56967f9aabad5c53703c8e67ea.gif

Offline

#2 2017-08-19 01:24:38

Murph Collins
#zabiję_każdego_w_mieście_biczys
Dołączył: 2017-07-22
Liczba postów: 502
Należność DD: tak
Kim jest w DD: Architekt
AndroidChrome 59.0.3071.125

Odp: Opuszczony dom

Przekraczając próg domu, od razu padłam na zakurzoną kanapę, pogrążając się w gorzkim płaczu. On wrócił... Cholera, ten koszmar miał zniknąć pięć lat temu! Teraz go widziałam, naprawdę widziałam. Tak bardzo tego nie chciałam, to się stało przypadkiem, a on... ten błysk w jego oczach nie dawał mi spokoju. Zamierzał sam wymierzyć sprawiedliwość? Nie wierzyłam, w to co się działo. Zdążyłam już zapomnieć, wymazać całą historię z pamięci, gdy nagle się ujawnił. Śledził mnie? Tak, byłam niemal pewna, że tak było. Od dawna znajdował się obok mnie? Jak mogłam go wcześniej nie zauważyć?
Pokręciłam głową załamana. W dodatku jego słowa były takie... trafne. Cholera. Dlaczego nie umiałam sobie z nimi poradzić?


"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."

1mygif8.thumb.gif.989e8b56967f9aabad5c53703c8e67ea.gif

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
arrivamta - bravemu - d - bubleelit - dragmta