Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Siedziałam z nogami założonymi na stolik i w niecierpliwieniu oczekiwałam Samanthy. Nie dość, że musiałam oglądać jej twarz przez kilka następnych chwil, to jeszcze się spóźniała. Ekstra.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Bez pukania weszłam do gabinetu dziewczyny. Gdybym wiedziała, że wybieranie rzeczy na wesele zajmuje aż tyle czasu, może bym odmówiła? Kogo ja oszukuję.
- Słyszałam, że mamy do stworzenia kopię Czarnobyla. - Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na rozłożoną dziewczynę.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Mamy tam wysłać Evke. - Przewróciłam oczami. - Szkoda, że nie działa to w realu - dodałam teatralnym głosem i rzuciłam przed nią teczką papierów. - Wstępny.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Powstrzymałam się od wywrócenia oczami. Czy to musiało być takie trudne?
- Coś ci zrobiła? - zapytałam, przeglądając dokumenty. - Potrzebujemy więcej zawiłości. I więcej... wybuchów.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Posłałam jej nienawistne spojrzenie.
- Nie chcemy zabić naszych. Jest wystarczająco dużo wybuchów - odparłam. - Tyle starczy. Ale miło, że się starałaś. - Uśmiechnęłam się krzywo.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Westchnęłam.
- One nas nie zabiją. Chodzi o... sztuczny wymierzony atak, żeby nikt się nie zorientował. Rozumiem, że być może niezbyt ci to pasuje, ale musisz zrozumieć, że sęk tkwi właśnie w ukryciu. Obudzimy się. - Podniosłam na nią wzrok.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Albo wpadniemy w limbo - warknęłam. - I masz rację, nie pasuje mi to, ani jakakolwiek współpraca z tobą. Chcemy dać efekt zaskoczenia? Zróbmy więcej ścieżek, zaplątań, ścian.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Zacisnęłam wargi i wzięłam do ręki ołówek.
- W takim razie, wytłumacz o co ci chodzi, bo dla mnie to nie jest zbyt jasne, Murph - powiedziałam oschle. - Co ci tak strasznie nie pasuje? Nie możemy pójść na kompromis czy coś podobnego? - Narysowałam na kartce dwie linie prowadzące do konkretnego punktu.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Przykro mi, że takie informacje są zbyt trudne do przetworzenia powiedziałam ironicznie. - Nie pasuje mi współpraca z tobą, ale Ward się uparł. Nie wiem, co on w tobie widzi. - Wywróciłam oczami. Zabrałam kartkę z jej dłoni i zlustrowałam ją wzrokiem. Zetarłam jedną linię, narysowałam ją z drugiej strony i podałam dziewczynie z pytającym wzrokiem.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Spojrzałam na nią z lekkim zaskoczeniem. A może i złością? Daj spokój, dobrze wiesz, że cię to zabolało.
- Wybrał mnie, ponieważ radzę sobie - odparłam uparcie. - I nie zmieni tego twoje podejście, a co najwyżej może gorzej zadziałać w przyszłości. - Obejrzałam kartkę i jakby... czegoś brakowało. Było dobrze, ale wciąż brakowało. - Musimy zrobić gorszy labirynt. Eva nie jest głupia.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Eva ma być w stanie go pokonać. - Upomniałam ją po raz kolejny tego dnia. - Moje podejście kupi mi należną drogę w przyszłości. - Uśmiechnęłam się tajemniczo i odchyliłam do tyłu na krześle. - Skoro jesteś dobra, proszę, uzupełnij szkic według siebie, a ja go ocenie.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Świetnie - mruknęłam podirytowana i przyjrzałam się kartce.
Labirynt musiał być wzmocniony to na pewno. Dorysowałam parę dodatkowych linii tak, aby utrudniły wejście do celu i załatwienie sprawy. Dopisałam też miasteczko obok wizji Czarnobyla, które od lat było opuszczone (chodzi o Prypeć, you know) i wreszcie spojrzałam na elektrownię. Pułapki i brud. Już sobie to wyobraziłam, choć z niezauważalnym skrzywieniem. - Zobacz śmiało. - Pokazałam jej mapkę z lekką ironią w głosie.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Odebrałam od niej kartkę papieru, przyglądając się każdemu dorysowanemu szczegółowi. To było... naprawdę niezłe. Obrzuciłam ją pogardliwym spojrzeniem.
- Powiedzmy, że ujdzie. Chociaż mogłaś postarać się lepiej. - Prychnęłam i schowałam projekt do teczki.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Masz może coś do dodania? - zapytałam, mrużąc oczy przed słońcem, które skutecznie przedzierało się przez zasłonę. - Może chcesz coś dorysować?
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Prowokowała mnie? O nie, Jenkins.
- Oczywiście, twój projekt nie jest perfekcyjny. Niestety nie mogę myśleć przy ludziach, którzy zaniżają moją kreatywność - warknęłam. - To była drobna sugestia, abyś stąd wyszła
Twój mózg pewnie tego nie ogarnął - mruknęłam, wskazując dłonią na drzwi.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Murph, możesz łaskawie wyjaśnić o co ci chodzi? - zapytałam z wyczuwalnym zdenerwowaniem, gdy podniosłam się z krzesła. - O co ci tak naprawdę chodzi. Jaki jest twój konkretny problem ze mną, bo na razie zachowujesz się dziecinnie. Niczym małe dziecko - powiedziałam gotując się w środku. - Mamy współpracować i Ward na nas liczy.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Współpracujemy. - Zrobiłam nacisk na to słowo. - Nie widzisz, jak świetnie nam idzie? Projekt jest gotowy - dodałam twardo. Również wstałam, i tak byłam niższa od niej, ale to dawało mi chore poczucie bezpieczeństwa. - Skończyłyśmy.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Wspaniale - wymamrotałam z sarkazmem. - Jednak wciąż nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie. Chyba nie muszę go powtarzać.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Nie zamierzam więcej marnować czasu na twoje zagrywki, Jenkins. Wkurzasz mnie. Opuść ten gabinet, bo wezwę ochronę - syknęłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Może i z lekkim drżeniem, ale stałam dalej.
- Nie mogę się doczekać - rzuciłam, może i blednąc. - Czego się tak bardzo boisz?
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Po prostu mam dość oglądania twojej twarzy - burknęłam i nacisnęłam przycisk, alarmujący ochronę. - Swoją drogą jest irytująca. Mogłabyś coś z nią zrobić. - Spojrzałam na nią z żalem, zupełnie niewzruszona poprzednią zaczepką.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Spokojnie, Sam.
- Wiesz co? Mam tego dość - powiedziałam głośno, prawie, że sycząc te słowa. - Mam dość twojego dziecinnego zachowania. Co jest z tobą nie tak? - zapytałam jakby sama siebie. - Próbujesz tym podwyższyć swoją samoocenę, obrażając mnie? I do tego cały czas próbujesz się wymigać jakimiś głupimi słowami kierowanymi w moją stronę. Żal mi cię Murph, naprawdę - odparłam i trzasnęłam za sobą drzwiami.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Strony: 1