Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jeszcze raz - zażądałem. - Tym razem z większym przekonaniem. Musisz sama w to uwierzyć. - Poinstruowałem ją.
Offline
-Dylan jest Moim chłopakiem.-Powiedziałam pewniej.
Offline
Klasnąłem w dłonie. Ale to jeszcze nie było to.
- Głośniej. Przekonaj mnie do swojego twierdzenia. Pewność nic ci nie da, jeśli nie będziesz czuła tego wewnątrz.
Offline
Wlanlelam głową w biurko.
-Dylan jest Moim chłopakiem!-Podnioslam ja i powiedziałam głośno z przekonaniem.
Offline
- Lepiej. - Spojrzałem na nią z nadzieją w oczach. - Ale mogłaś postarać się bardziej.
Offline
-Sam się bardziej postaraj...-mruknelam.
Weatchnelam.
-Dylan jest moim chłopakiem i bardzo go kocham, chciała bym być z nim już zawsze aż do smierci.-Powiedziałam z dużym przekonaniem i głośno.
Offline
Kiwnąłem głową z uznaniem.
- Przez kilka następnych dni masz mieć to wbite tutaj. - Wskazałem na głowę. - Tymczasem dziękuję za rozmowę, czarna Azjatko. Widzimy się w przyszłym tygodniu - oznajmiłem.
Offline
-Jasne. Będę sobie To powtarzać codziennie przed snem i jak wstane-Wywrocilam oczami.
Offline
- Trzymam cię za słowo! - zawołałem za nią, gdy wychodziła. Spojrzałem jeszcze raz na adres Dylana. Jutro złożę mu wizytę.
Wiadomość dodana po 21 min 17 s:
***
- Specjalny przypadek - powtórzyłem pod nosem, opierając się o barierkę balkonu. Kto będzie takim specjalnym przypadkiem?
Zauważyłem czarną furgonetkę, która zatrzymała się pod kliniką. Prowadzili kogoś w szpitalnej koszuli i workiem na twarzy.
Wróciłem do pomieszczenia, czekając. Mijały minuty, aż w końcu zapukali. Wprowadziłem ich i podszedłem zaciekawiony. Zdjąłem szary worek z twarzy.
- Już rozumiem, czemu miałaś to na twarzy. - Skrzywiłem się i założyłem go z powrotem na jej twarz. Chryste. - Specjalny przypadek? - zwróciłem się do dwójki oficerów. - To do chirurga plastycznego, nie do mnie. - Westchnąłem i kazakem posadzić ją na łóżku, w rogu.
Offline
-Chirurg plastyczny to będzie zaraz potrzebny tobie!-Warknęłam. I kopnelam go na oślep. Na szcescie trafiłam.
A Kto Umarł Ten Nie Żyje
Offline
Oho, jeszcze warczy. Odwiedzili po drodze schronisko i nabawiła się wścieklizny?
Trafiła w policjanta obok, który nie był zbytnio tym zachwycony i uniósł na nią rękę, w ostatniej chwili ją powstrzymałem.
- Zaczekajcie na zewnątrz - poprosiłem. Nadal nie zdjąłem jej worka z twarzy, tak się przyjemniej rozmawiało. Przyniosłem sobie stołek i postawiłem w bezpiecznej odległości. - Jak się nazywasz? - spytałem na początek.
Offline
Nie odzywalam się.
Zabić w najokrutniejszy z możliwych sposobów to będzie za delikatne dla niego...
A Kto Umarł Ten Nie Żyje
Offline
- Pragniesz skończyć w więzieniu? Albo gorzej, psychiatryku? - Pokręciłem głową. - Nie wiesz, jak tam jest. Nie wytrzymasz ani dnia. - Zacisnąłem zęby. - To ode mnie zależy, gdzie trafisz, więc radziłbym mówić.
Offline
-Wiem jak tam jest. Zdejmij mi to z głowy!
Hmm... Ugotować w oleju... Też dobry pomysł..
A Kto Umarł Ten Nie Żyje
Offline
Wywróciłem oczami, nadal siedząc na swoim miejscu.
- Przestaniesz warczeć i tryskać ogniem, a zamiast tego zaczniesz normalnie odpowiadać, to rozważę tę opcję - zaproponowałem.
Offline
-Odpowiadam normalnie!-Syknelam.
-Jak tylko będę mogła to Ci takie piekło urządze, że będziesz bał się samego siebie...-Mamrotałam do siebie.
A Kto Umarł Ten Nie Żyje
Offline
- Jestem jedynym, który może ci pomóc - przypomniałem i zdecydowałem się zdjąć ten cholerny worek. Stanąłem przed nią, zakładając ręce na ramiona. Mój wzrok automatycznie powędrował do skutych rąk. Dobrze. - Jak się nazywasz?
Offline
-Sprawdź sobie.-Patrzyłam na niego z mordem w oczach. -Chyba że się boisz, że jak sie obrocisz to Cię zabiję.
Ostatnio edytowany przez Claudia Gabriella Russo (2017-08-13 20:17:35)
A Kto Umarł Ten Nie Żyje
Offline
Zmarszczyłem brwi, patrząc na nią z żalem.
- Nie ma takiej potrzeby - stwierdziłem krótko, z powrotem naciągając worek na jej głowę. Zawołałem dwóch ochroniarzy, kończąc pisać oświadczenie. - Psychiatryk.
Offline
-Tchórz.-Zanuciłam. -Obyś cierpiał jak bedziesz umierać.
A Kto Umarł Ten Nie Żyje
Offline
- Wątpię byś wiedziała, co tak naprawdę oznacza słowo tchórz. - Zmarszczyłem brwi, gdy zaczęli ją odprowadzać. - Możecie się mnie spodziewać w przyszłym tygodniu - rzuciłem do tego po prawo, zanim zniknęli całkowicie.
Offline
Muszę to odwołać, muszę to odwołać, muszę to odwołać. Niepokojące myśli tłukły się w mojej głowie aż w końcu postanowiłam zapukać. Zabiję ją. Nie dość, że była pijana, że to się stało... Zabiję.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Samantha Jenkins. Problem: Tkwi we friendzonie od kilku kat i nie potrafi z niego wyjść. Pomóżcie jej!!
Przeczytałem zgłoszenie. Ktoś sobie robił żarty? Doprawdy friendzone? A co ja, swatka od siedmiu boleści? Westchnąłem i zaprosiłem, zapewne Sammy, czytając ze zdrobnienia, do gabinetu.
Offline
Kiedy tylko weszłam, zaczęłam mówić, choć trudno było mi sobie wyobrazić ten komentarz Donny.
- Ogólnie rzecz biorąc to chciałam przeprosić za to całe zamieszanie i po prostu odwołać spotkanie, ponieważ jest zbyteczne - powiedziałam pośpiesznie. - Koleżanka za dużo wypiła i... sam pan wie. - Odgarnęłam włosy za ucho. - Także... jeszcze raz przepraszam.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Zlustrowałem ją wzrokiem
- Skoro już przyszłaś to siadaj. - Byłem miło zaskoczony. Spodziewałem się zaniedbanej kobiety, z trudnościami znalezienia kogokolwiek. - Mamy friendzone. - Ponownie przeczytałem zgłoszenie.
Offline