Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Wywróciłem oczami lekko rozbawiony.
- W porządku, Donna. Możesz zostać moją kumpelą, a ja twoim ziomkiem. - Parsknąłem i spojrzałem na dziewczynę obok. - Nadal jesteś niezadowolona. Czy możemy cię w jakiś sposób rozbawić? - spytałem zaczepnie.
Offline
Zajebiście. Co ze mną jest nie tak, że ona ucieka? Westchnąłem ciężko i spojrzałem za dziewczyną.
Szybko wstałem z miejsca
- Panowie, panowie - zacząłem chcąc zwrócić ich uwagę na siebie. Stanąłem pomiędzy nimi, a bezimienną. - Co to za przepychanki?
Offline
Wywróciłam oczami na słowa tamtego z długimi włosami.
- Zawołałabym, gdybym potrzebowała pomocy - powiedziałam w jego plecy, wbijając w nie palec.
- Byliśmy tu pierwsi - odparł ktoś wysokim tonem.
- Chcemy się tylko zabawić - dodał kolejny, cichszym tonem. No nie wytrzymam. Teraz to ja wystąpiłam przed chłopaka, stając zbyt blisko jego ciała, by nie dotknąć tamtych, co było nieco niekomfortowe.
- Zaraz będziesz się bawił, ale w piasku. I nie, nie zabawkami - warknęłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Odgarnęłam włosy do tyłu. Wciąż nie dawała mi spokoju jedna rzecz.
- Jest okej - powiedziałam na odczep się. - Znaczy... nie mam nic przeciwko temu. - Zaśmiałam się nerwowo. - Jeśli znajdziecie sposób.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Powiem wam, że ta pani to poodcina wam klejnoty i to będzie wasza ostatnia zabawa w życiu, no ale jeśli tak bardzo chcecie - położyłem dłonie na biodrach dziewczyny i odsunąłem się kawalątek w tył, ciągnąć ją za sobą.
Faceci popatrzyli na siebie badawczo.
Offline
Czułam, jak złość ze mnie kipiała.
- Choć raz zgadzam się w czymś, co powiedziałeś - burknęłam. Poruszyłam niespokojnie. - A teraz zabierz te ręce, bo je również ci poodcinam. - Odwróciłam się i stanęłam na wprost niego. Dlaczego zawsze musiałam unosić głowę, by na kogoś spojrzeć?! - Jesteś kompletnym idiotą. Do tego nierozumnym. I beznadziejnym. I milionem innych określeń, których w tej chwili nie chce w mi się wymienić, bo do jutra bym nie skończyła. - Ponownie wycelowałam palcem w jego pierś, czując ciepło na policzkach.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Przeniosłem wzrok na Donnę.
- Ty ją znasz - stwierdziłem. - Być może wpadłaś już na coś, hm? - spytałem ciekaw. Samatha nie powinna się tak marnować.
Offline
- Taaa, spoko, nie ma za co - mruknąłem lekko rozbawiony. Złapałem jej dłoń i odsunąłem od swojej piersi. Zauważyłem rumieńce na jego twarzy ale postanowiłem tego nie komentować. - Może będę mówił póki co na ciebie Złośnica? Co ty na to - zaproponowałem, puszczając jej dłoń.
Offline
Zachichotałam pod nosem.
- Wrzuć ją do wody, mówię ci. Na pewno będzie się śmiać. Ewentualnie sprowadź obsadę z tego serialu, ale to pierwsze wydaje się lepszym pomysłem, ziom - wywnioskowałam zachwycona. - A później, bailaando! Masz jakieś plany? - Nagle na scenę wszedł jakiś kolejny artysta, którego nie kojarzyłam.
Zachowuj się tak, jakbyś już był szczęśliwy, a zobaczysz, że faktycznie będziesz szczęśliwy.
Offline
- Najlepiej, jakbyś w ogóle do mnie nie mówił. - Założyłam ręce na ramiona, wręcz chamsko go obserwując. - I przestań za mną chodzić. Zachowujesz się, jak taki jeden debil. - Prychnęłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Spojrzałem z błyskiem w oku w stronę Sammy.
- Czy ona mnie za to zabije? - Uniosłem brwi. - Nie chciałbym rozbudzić jej wewnętrznego smoka. - Zaśmiałem się. - Który swoją drogą może być bardzo niebezpieczny. - Po raz kolejny nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Oj, George. Grabisz sobie.
Offline
- Nie zabije cię, to taki misiaczek, który jak wrzeszczy jest jeszcze bardziej milutki. - Popatrzyłam się w stronę Sammy, która słuchała jakiegoś złego zespołu. Brr, metal. - Mogę ci zaoferować swoją pomoc, jeśli jej potrzebujesz, Georgu. - Mrugnęłam do niego.
Zachowuj się tak, jakbyś już był szczęśliwy, a zobaczysz, że faktycznie będziesz szczęśliwy.
Offline
Mmm... Metallica. Przymknęłam na chwilę oczy, ale zaraz... na pewno nie może być tak spokojnie. To niepodobne do Donny. W życiu. Spojrzałam na nich z niepokojem.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Kiwnąłem w jednej sekundzie z uśmiechem na ustach, a w kolejnej otrzymałem Sammy na ramieniu.
- Prowadź, Donno nad wodę. - Zaśmiałem się, trzymając mocniej dziewczynę. - Jak tam, Sammy, czujesz się rozbudzona?
Offline
- Dla ciebie każdy facet to debil - przypomniałem jej. - Dobra, rozegramy to inaczej. Co powiesz na to, że to ja dam ci swój numer? Przyjmiesz go i nie wrzucisz, a ja przestanę za tobą chodzić - zasugerowałem.
Offline
- Co. Zaraz. Ja nie chcę. Jestem rozbudzona, świetnie się czuję, nie mogę być mokra - mówiłam szybko zestresowana. - Donna, zabiję cię. To twój pomysł.
- Skarbie, pobaw się. Nie musisz myśleć o tym no... Ward? Jakoś tak. - Zachichotała i ruszyła jeszcze bliżej wody.
- Ale... to nie... boże. - Czułam już plusk tych fal. - George, czuję się naprawdę rozbudzona.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Już miałam powiedzieć nie, ale zaraz do głowy wpadł mi świetny pomysł. Jedynie przewróciłam oczami i oparłam dłoń na biodrze.
- Dawaj go, bo zmienię zdanie. - Westchnęłam, spoglądając na tłum.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Wystarczyło słowo, abym zatrzymał się tuż na link brzegowej.
- Ward? - Zdziwiłem się. - To on jest twoim crushem? - Zmarszczyłem brwi rozbawiony coraz bardziej. - Opowiedz coś o nim, a cię puszczę - zaproponowałem.
Offline
Zobaczyłem dziwny błysk w jej oczach. Wyciągnęła telefon.
- Mam jednak nadzieję, że nie zmienisz - powiedziałem i podałem jej numer. - Rozgryze cie, Złośnico.
Włożyłem dłonie do kieszeni.
Offline
Poklepałam go po policzku i schowałam telefon.
- Powodzenia, kolego. - Odwróciłam się na pięcie i wyciągnęłam dłoń w górę. - Adios, frajerze - rzuciłam w jego stronę i zniknęłam pośród tłumu.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Westchnąłem ciężko i pokręciłem głową.
- Co z tobą jest nie tak? - zawołałem za nią. Odwróciłem się i wróciłem do baru.
Offline
- Czemu ci tak zależy? - spytałam szybko i przełknęłam ślinę. - To jest.. Donna jest pijana. - Brr, zimno. Poczułam jak jesteśmy jeszcze bliżej. - Wygląda... trochę jak Misha Collins z Supernatural. Fak. Ty nie oglądasz Supernatural. Ugh... twoja kopia. Starsza kopia. Miły. Zdecydowanie miły i opiekuńczy. Zajmuje się Daydream, pasuje? - mówiłam bardzo szybko, kurczowo trzymając się mężczyzny.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Zaczęłam się kierować w stronę imprezy z torbą.
muszę się przebrać... Jestem cała we krwi..
A Kto Umarł Ten Nie Żyje
Offline
Odrzuciło mnie na bok, gdy jakaś dziewczyna we mnie wpadła. Co jest kurwa?
- Laska, idź się umyj. Śmierdzi od ciebie na kilometr, przy okazji zrób coś z twarzą, błagam - zakpiłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Mhm - przytaknąłem z zadowoleniem. - Cieszę się, że ktoś wreszcie się zaniteresował moim braciszkiem. - Parsknąłem. - Ale o DayDream nie słyszałem. - Zmarszczyłem brwi i ruszyłem z powrotem w stronę wody. - A odświeżenie wciąż ci się przyda!
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna