Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jesteś już prawie dorosła - stwierdziłam. - Nie sądzisz, że.. może to czas by porozmawiać z nim o tym? Później może być jeszcze gorzej. - Westchnęłam.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Rozmawiałam z nim, nie pomaga...
Offline
- Nie znam się na tym, ale... psycholog mógłby pomóc. Zawsze warto spróbować, nie sądzisz? Albo znaleźć bratu dziewczynę. - Zaśmiałam się cicho.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Znajdę mu dziewczynę i będzie dobrze.
Offline
Jakimś cudem przypomniała mi się Donna.
- Cóż, powodzenia. Ale... uważaj z nim na Murph. Tak na wszelki wypadek - upewniłam się.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Po co. Najwyżej oberwie od niej i będzie grzeczniejszy.
Offline
- To twój brat - zauważyłam. - Chcesz, żeby.. stała się mu krzywda? - Skrzywiłam się niezauważalnie.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Nie chcę. Poza tym jestem adoptowana, więc czemu by nie mieć ochoty aby ktoś go uderzył...
Offline
- Murph to naprawdę... żywiołowa osoba. Jeśli ją zdenerwuje to nie skończy się dobrze, serio - zapewniłam. - Nie lepiej poszukać kogoś w biurze matrymonialnym albo na tinderze?
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Pewnie ze lepiej. Ale nie będzie tak ciekawie.
Offline
- Skazujesz swojego brata na samobójstwo. Ubierz go lepiej w ochraniacze - zażartowałam. - To jest naprawdę zły pomysł.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Pokiwalam głową.
Offline
Nagle zadzwonił telefon.
- Kochanie, słuchaj, mam poważny problem. Poważnie poważny. Nie siedzisz chyba z tym.. no jakimś przystojniakiem. Jesteś potrzebna.
- Chryste Donna. - Westchnęłam. - Przerywasz mi odpoczynek.
- O, świetnie. Tak myślałam, że nic ważnego. Sukienka, którą pomogłaś mi wybrać jest już na ostatku, więc potrzebuję innej. Skarbie proszę cię, możesz przyjechać?
- Już lecę. - Prychnęłam. - Donna to naprawdę...
- Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć! Buziaczki, do potem. - I rozłączyła się, a ja spojrzałam na dziewczynę obok.
- Słuchaj, Artemia, muszę lecieć, ale.. może porozmawiamy jeszcze kiedyś. Priorytet wzywa. - Wywróciłam oczami. - Przekaż bratu pozdrowienia.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Dobrze, przekaże.
Offline
Podniosłam się z ręcznika i wzięłam swoje rzeczy.
- No to... do zobaczenia. - Pomachałam jej i ruszyłam przed siebie, prosto do samochodu.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Do zobaczenia...-Odmachalam jej.
Offline
Wyszedłem z wody rozprostowując się, a potem odgarnąłem włosy do tyłu. Świetnie. Znajdź swoje miejsce w tym tłumie. Spacer po piasku wydał się naprawdę znakomitym pomysłem.
Offline
Próbowałam się opalić, choć w jeden ten wolny dzień od pracy. Jak zwykle coś musiało zepsuć mi plany. Podniosłam się na łokciach, gdy słońce zostało zasłonięte.
- Facet, zejdź z mojej linii horyzontu - burknęłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Uniosłem brwi i spojrzałem na dziewczynę.
- Ahm, jasne. Przepraszam - powiedziałem i odsunąłem się.
Uważaj, bo się spalisz. I wtedy zobaczyłem ten cholerny ręcznik naprzeciwko niej, więc oczywiście podszedłem, ale nie spodziewałem się tego, że jakiś jebany krab sobie na niego wejdzie.
Offline
- Powiedziałam byś się przesunął - warknęłam, lecz wtedy coś na mnie skoczyło, a ból jaki odczułam był niemiłosierny. Zawyłam głośno. - Zabierz to cholerstwo! - krzyknęłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Ała, moje uszy. Więc to dziadostwo sobie przeszło. Szybko wziąłem kraba, tak aby mnie nie dotknął szczypcami i wyrzuciłem daleko przed siebie.
- Chyba przyda ci się pomoc - stwierdziłem, patrząc na opuchliznę na ręku.
Offline
Obrzuciłam go morderczym wzrokiem.
- To była twoja wina - warknęłam. - I na pewno nie skorzystam z twojej pomocy.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Ej, ej, spokojnie. - Uniosłem ręce do góry. - Nie wypuściłem go na ciebie. Nie mam mocy kontrolowania zwierząt. Jeśli nie chcesz pomocy ode mnie, idź do tego domku. Opatrzą cię, bo może potem zrobić się nieciekawie. - Skrzywiłem się. - Kraby na plaży to norma.
Offline
- Ale idioci rzadko tu bywają. Częściej są spotykani w klubach pełnych alkoholu. - Wywróciłam oczami, przyglądając się z każdej strony ranie. Bolało, jak cholera.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Wywróciłem oczami.
- Dzięki, ale wracając, bardziej interesuje mnie twoje zdrowie. Jeśli to był jeden z tych jadowitych, możesz źle skończyć. - Popatrzyłem na nią wyczekującym wzrokiem.
Offline