Nie jesteś zalogowany na forum.
-Już się boję, co taka mała dziewczynka jak ty może mi zrobić.
Offline
- Zdradzę ci ciekawostkę - mruknęłam i przeszłam wokół niego. - Niewielki wzrost jest bardzo przydatny. - Uśmiechnęłam się szerzej i w jednej chwili skoczyłam w górę, na jego plecy i zmusiłam go na upadek w dół. Wyciągnęłam się i po chwili wstałam. Przypadkiem upadł w kałużę, więc użyłam jego nóg jako kładki. Oparłam się zadowolona z siebie o latarnię i tym razem to ja patrzyłam na niego z wyższością.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Wstałem z ziemi, cały mokry od kałuży.
-Pojebało Cię, dziecko?-Warknąłem.
Offline
- To ciebie pojechało. Jesteś chory, lecz się. - Wywróciłam oczami i zawróciłam do klubu, po moje whisky.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Chłopaki jej nie wpuszczać.-Powiedziałem. Ochroniarze staneli jej na drodze, a ja z uśmiechem wróciłem do klubu.
Offline
Założyłam ręce na biodra i westchnęłam. Najpierw jednego kopnęłam w krocze, potem drugiego i jak królowa weszłam do środka. Usiadłam na blacie i bez pytania wzięłam pełną butelkę burbonu.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Poszedłem na górę do swojego biura zły, kazałem także pozbyć się jej z klubu w trybie natychmiastowym.
Offline
Stanęłam na blacie i nucąc pod nosem "Llama in my living room" zaczęłam chodzić w tę i we w tę. Po drodze pospadało mnóstwo butelek, które niestety, albo stety rozbiły się na ziemi. Zaśmiałam się cicho, jednakże widząc ochronę moja mina zrzedła.
- Oho, kłopoty - mruknęłam skrzywiona i zeskoczyłam na dół. Przybrałam pozycję czworaka i ruszyłam ku tylnemu wyjściu. - Wielkolud się zdenerwował. - Parsknęłam i z zasłużoną butelką whisky poszłam do Jareda.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Bez zbędnych ogródek weszłam do gabinetu Jari'ego. Założyłam ręce na biodra i popatrzyłam na niego z litością. Podeszłam od tyłu, gdzie siedział na krześle i wsunęłam dłonie na jego klatkę piersiową.
- Ostatnio jesteś zbyt spięty. Musisz się rozluźnić - wymruczałam mu do ucha.
Offline
Spojrzałem na Katherine.
-Masz jakiś pomysł jak się rozluźnić Katusia?-Pociągnąłem ją na swoje kolana, tak aby siedziała na mnie okrakiem.
Offline
- Znam wiele skutecznych sposobów... - Przygryzłam płatek jego ucha, a palcami wodziłam po karku mężczyzny.
Offline
Zamruczałem i wsunąłem ręce pod ubranie dziewczyny.
-To może wykorzystamy jeden z nich?
Offline
- Mhm. - Zaczęłam rozpinać jego koszulę, guziczek po guziczku. - Kolejny niezadowolony klient? - spytałam cicho, mając na myśli dzisiejszą sytuację. - Jesteś cały mokry, Jari. Co ty najlepszego robiłeś?
Offline
-Zostałem wrzucony do wody... -Przejechałem rękoma po jej udach w górę.
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- Kąpiel bierze się wieczorem. Miałam proponować wspólną, ale skoro się tak pośpieszyłeś... - Wzruszyłam niewinnie ramionami, kończąc rozpinać jego koszulę. Wreszcie się pozbyłam tych wszystkich guziczków i dłońmi przejechałam po jego klatce piersiowej, przysuwając się bliżej niego.
Offline
Zacząłem składać delikatne pocałunki na szyi dziewczyny.
-Możemy wsiąść wspólną kąpiel.-Wymruczałem.
Offline
Odchyliłam głowę do tyłu, z lekka rozchylając usta, a następnie wpiłam się w jego wargi.
- Musisz się umyć flejo. - Zaśmiałam się cicho. - Wiesz, że nie toleruję brudu - mruknęłam i odsunęłam się, siadając na biurku.
Offline
-Pomożesz mi?-Uśmiechnąłem się słodko.
Offline
Na moją twarz wpłynął lekki uśmiech.
- Jesteś dużym chłopcem - drażniłam się z nim. - Jesteś pewien, że nie dasz sobie rady sam? - Zagryzłam dolną wargę, posyłając mu znaczące spojrzenie.
Offline
-Nie dam rady sam, musisz mi pomóc Katusia...-Zrobiłem oczy smutnego szczeniaczka.
To powinno zadziałać
Offline
Założyłam ręce na ramiona i z politowaniem na niego spojrzałam. Ujęłam jego twarz w dłonie i namiętnie pocałowałam.
- Umyj się, to porozmawiamy, jak należy - szepnęłam kusząco i ruszyłam w stronę drzwi, machając biodrami na boki.
Offline
-Zostawiasz mnie?-Udawałem płaczliwy ton.
Offline
- Oczywiście, Jari - mruknęłam. - Prawa ręka nigdy nie zawodzi - rzuciłam przez ramię, śmiejąc się i wyszłam z gabinetu.
Offline
Zaśmiałem się i wróciłem do obowiązków, wcześniej zapinając koszulę.
Offline
Czas wykorzystać wolny wieczór. Weszłam do mojego ulubionego klubu. Od razu skierowałam się w stronę tłumu na parkiecie.
"Problemem nie jest problem. Problemem jest twoje podejście do problemu."
Życiowy cel? Złamać wszystkim nosy!!
Offline