Nie jesteś zalogowany na forum.
-Nie!-Powiedziałem spiacy.-Ja chcę do domu, do siostry... Będzie się martwić...
Offline
- Jasne - mruknęłam. Odwiązałam mu ręce. - Jak długo będzie nieprzytomny?
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Nie wiem, nigdy jeszcze nie zmieszałem tych substancji. Na pewno gdy wstanie to będzie się czuł fatalnie.
Offline
Automatycznie złapałem ją pod nogami, kiedy upadała na ziemię.
- Sammy? - Rozejrzałem się po sali. Zauważyłem, że Bellamy znalazł się w podobnej sytuacji. - Dobra, zabieram cię stąd. - Westchnąłem i wziąłem ją na ręce. Wyszedłem tylnymi drzwiami i skierowałem się do swojego gabinetu.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Ruszyliśmy korytarzem.
- Należało mu się - stwierdziłam po chwili, tocząc się po ścianach. Byliśmy niedaleko gabinetu Arcturusa. Chyba. - Gdzie twój kolega? - spytałam rozbawionym tonem.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Dotarliśmy do gabinetu Arcturusa. Położyliśmy go, Murph znalazła sobie jakieś suche ubrania. Wyszliśmy i zamknęliśmy go w środku. Jak troche wydobrzeje odwieziemy go do domu -pomyślałem
Offline
Zmrużyłam oczy przez światło na korytarzu.
- Jesteś pewien, że... to dobry pomysł? Nie mówię, że to zły pomysł, bo jesteś naprawdę przystojny i w ogóle, ale czuję.. o boże. Chyba głowa mnie boli. I te światełka. Prawie jak w Supernatural - wyznałam.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
-Nie mam pojęcia gdzie jest Arcturus. Pewnie śpi gdzieś nachlany w trzy dupy. Nic mu nie będzie.
Offline
Wracaliśmy korytarzem, gdy nagle krzywo stanęłam i... fuck. Złamałam obcas. Jęknęłam i oparłam się o ścianę, zdejmując buty.
- Będzie miał niespodziankę, gdy postanowi wrócić do swojego gabinetu. - Zaśmiałam się. - Choć, raczej miłą. On lubi chłopców - wybełkotałam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Jakieś lepsze propozycje, Murph? -spojrzałem na nią. -Dasz radę tak iśc?
Offline
- Nooo... - zastanowiłam się przez moment. - Tylko to zdejmę... Moment. - Podniosłam palec do góry i zdjęłam oba buty. - Możemy iść - oświadczyłam, zataczając się lekko na Bella.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Zdecydowanie za dużo wypiłaś. - Westchnąłem z cichym rozbawieniem. Otworzyłem drzwi do gabinetu i położyłem ją na jednej z sof. - Niestety nie odwiozę cię, bo sam piłem, ale zaraz zamówimy taksówkę - wytłumaczyłem spokojnie.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
-Ohoho, wszystko w porządku? na pewno chcesz tam wracać? Chyba nie powinnaś więcej pić.
Offline
Złapałam go za ramię.
- Och, Bellamy. Na takich wydarzeniach się tylko pije. - Spojrzałam na niego spod zmrużonych oczu. - Albo mi się wydaje, albo wyprzystojniałeś. - Zaśmiałam się i odchyliłam do tyłu. A może miał rację? Może nie powinnam już pić?
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Objąłem ją w pasie. Nagle byliśmy bardzo blisko.
-Yyyy, chodźmy!- wziąłem ją na ręce, nie chciałem by szła boso.
Offline
- Mhm, wszystko będzie okej. - Zmrużyłam oczy przed jeszcze większym światłem. - Donna niech się zabije - wymruczałam niedosłyszalnie. - Wszyscy już poszli... Chyba jest późno.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Pomachałam nogami w powietrzu, śmiejąc się. Od dawna się tak dużo nie śmiałam.
- Więc gdzie teraz idziemy skoro nie wolno mi już pić? - szepnęłam, zataczając palcami kółka na jego ramieniu.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Chyba powinienem odwieźć cię do domu. Więc zaraz zadzwonimy po taksówkę, co ty na to?
Offline
Zgasiłem światła i nalałem wody do szklanki.
- Proszę, napij się. - Dałem dziewczynie i kucnąłem obok, odgarnąłem włosy z jej czoła. - Kim jest Donna? - Zamyśliłem się. Chyba o niej nie wspominała nigdy.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
- Skoro tak musi być... - Westchnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu. Musiałam co chwilę mrużyć oczy przed jaśniejącym światłem. - Jak to możliwe, że tak szybko się upiłam? - mruknęłam. - Wcześniej nie zdarzały mi się takie sytuacje...
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Wezwałem taksówkę, czekaliśmy chwilę przy basenie, który chyba na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
-To jak Murph, chcesz jechać do siebie czy dziś śpisz u mnie?
Offline
Woda dodawała lekkiego orzeźwienia do umysłu, ale nie zmieniało to faktu, że czułam alkohol w całym ciele. Dotyk był jak coś innego. Automatycznie zamarłam.
- Ona... jest głupia - wydukałam z nerwowym śmiechym. - Mówiła o otwarciu, uśmiechaniu się i zwracaniu uwagę na słowa, a teraz nie mam pojęcia o co jej chodziło, bo zapomniałam, ale chciałabym przypomnieć. I jeszcze znowu marudziła o biurze matrymonialnym, a potem... chyba nie wiem.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Pokręciłam głową przecząco, jednak nie oddało to jednoznacznej odpowiedzi. Westchnęłam, tępo wpatrując się w trawę.
- Nie chcę być sama, Bell - mruknęłam pod nosem, marszcząc brwi. Zdecydowanie polało się dziś zbyt dużo alkoholu.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
*siedzi pod stołem hejtując wszystko i wszystkich i wcina tapas*
I'm a nightmare dressed like a daydream
Offline
-Nie martw się Murph, dziś zostaniesz ze mną.
Gdy przyjechała taksówka, wsiedliśmy oboje i podałem mój adres. Wkrótce znaleźliśmy się na miejscu.
Offline