Nie jesteś zalogowany na forum.
- Konkretnie? Potrzebuję dokument zezwolenia, ewentualnie kto ci pozwolił trzymać pistolet w biurku - powiedziałem z zaskoczeniem.
Ty trzymałeś kiedyś pod poduszką.
- Powiedziałbym, że praca w korporacji jest w miarę spokojna.
Offline
Przewrocilem oczami i odlozylem notatki na biurko, a następnie z jednej z szuflad wynalem dokumenty i mu podałem.
Offline
- W razie sytuacji zagrażających życiu - odczytałem. - Trzymanie go w biurku nie jest bezpieczne, Aleks - zaznaczyłem, obchodząc mebel.
Offline
Przewrocilem oczami.
Offline
- Zgadzasz się z moimi słowami, niemowo? - dopytałem, zmęczony jego postawą. - Chyba, że wolisz rozmawiać na komisariacie.
Offline
-Zgadzam się, zgadzam.
Offline
- Świetnie. Do dwóch tygodni załatw sobie dokładne pozwolenie i pokaż je na policji, a dalej jesteś wolny - powiedziałem surowo. - Są jeszcze jakieś pomieszczenia?
Offline
-Tak, na górze są dwa.
Offline
Siedziałem sobie w siedzibie i piłem herbatę. W końcu chwila spokoju, bez Murph, Arti i innych.
Offline
Aleksander White - gość z zaburzeniami hormonalnymi, gwałciciel. A więc to tak.
- Jake Blanket, zakładam, że się jeszcze nie znamy - odparłem, wchodząc do pomieszczenia.
Warda dzisiaj nie było, to dobrze.
Offline
Spojrzałem na jakiegoś mężczyznę.
-Aleks.. Kim jesteś?
Offline
- Aleksander White, tak? - dodałem. - Nie mieliśmy się okazji jeszcze spotkać. Jestem prawą ręką twojego szefa. Mam z tobą parę spraw do omówienia i poprawienia. - Niezauważalnie przewróciłem oczami. - Możemy zaczynać? Nie mam ochoty siedzieć tu z tobą długo.
Offline
-Jasne-Wyprostowalem się.
-O co chodzi?
Offline
Usiadłem na kanapie i podniosłem ze stolika gazetę.
- A więc.. dowiedziałem się, że dosyć mocno narzucasz się mojej siostrze. Chciałbym abyś to zmienił. W pracy nie przystoją romanse, zwłaszcza, że tylko ją tym rozwścieczasz. Nie jesteś też w jej guście. Może jakaś inna zwróci na ciebie uwagę, kiedy już nauczysz się podrywać, ale póki co... - Wzruszyłem ramionami. - Nie masz na co liczyć.
Offline
-Komu się narzucam?-Zdziwiłem się.
Offline
Czy ten koleś naprawdę jest taki głupi? I dlaczego Ward nie wyjebał go już dawno na zbity pysk?
- Z pewnością wiesz komu się narzucasz, Aleksandrze - zaakcentowałem (uraz po francuskim). - Musisz tylko trochę pomyśleć. To jest niezwykle przydatne w tej pracy.
Offline
Zastanowilem się trochę.
-Chodzi Ci o Murph?
Offline
- Ktoś tu odkrył Amerykę - wycedziłem przez zęby. - Byłbym rad, gdybyś zostawił ją w spokoju. No i jeszcze próbował nie zabijać, nie truć, nie molestować w żaden sposób i robić jeszcze innych rzeczy. Wtedy, cóż... nie będzie za miło. - Uśmiechnąłem się krzywo. - Zakładam, że odbywałeś już rozmowę z szefem na temat twojego zachowania?
Offline
-To ona zaczęła. Z tym zabijaniem to był przypadek, i nie molestowalem jej.
Offline
- I właśnie przez to nie masz dziewczyny - podsumowałem. - Najlepiej jest na kogoś zwalić, prawda? Mam to gdzieś czy to był przypadek, czy cokolwiek innego. Nie chcę ci grozić, ale swoim zachowaniem nie wypadasz w tej chwili najlepiej - przyznałem zirytowany.
Offline
-Nie zwalam. Taka prawda. Była dla mnie wredna odkąd ją poznałem, bez powodu.
Offline
- Jeszcze się dziwisz? Poznała cię, to wystarczający powód. - Prychnąłem. - Trzymaj się od niej z daleka, taka moja mała rada. Murph ma swoją historię, jak każdy. A ty... cóż, nie rozumiesz kobiet. Może czas zmienić orientację.
Offline
-Dobra, coś jeszcze?
Offline
- Czyli ją zmienisz, świetnie. Poszło szybciej niż myślałem. Wiesz, masz raporty do wypełnienia. Ta... Jenkins? Chyba ona. Powiedziała, że przyniesie ci je jutro. Jeśli będziesz miał problem z czymkolwiek, zawsze czekam w swoim gabinecie, do którego możesz bez wahania zapukać. Prawie, jak u psychologa - stwierdziłem ze sztucznym uśmiechem.
Offline
-Oki.
Offline