Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Przetarłam twarz dłonią.
- Nie wątpię, że sobie poradzisz z tym ale może lepiej nie wchodź z nim w większą konfrontację aby nie doszło do rekwizytów - zaproponowałem lekko zmartwiony.
Offline
- Pewna osoba, by go zabiła za moją śmierć. - Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się. - A raczej wzięła na poważną rozmowę z kazaniem - poprawiłam się z krzywym uśmiechem. Przeniosłam wzrok na Dylana. - Więc co mam zrobić według ciebie, kolego? Zostawić to wszystko i zapomnieć? - spytałam z lekką pretensją.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Cokolwiek bym nie wymyślił i tak.mnie nie posłuchasz. - Uśmiechnąłem się krzywo. - Zdradza cie ten błysk w oku, Złośnico.
Offline
- W sumie masz rację - stwierdziłam po chwili, odwracając wzrok. Spojrzałam na swoje ręce, gdzie było mnóstwo rurek. Czubkiem palca sięgnęłam do nosa, gdzie również wyczułam rurkę pod nim. - I po co tyle zamieszania - burknęłam, kładąc zrezygnowania głowę na poduszce. - Mówili kiedy mnie wypuszczą?
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
- Lekarz powiedział mi jedynie, że jesteś stabilna i wszystko jest już dobrze. Nie chciał udzielać więcej informacji - odpowiedziałem. - W sumie nie dziwię się czemu. - Wziąłem głęboki oddech. - Kogo mam zawiadomić?
Offline
- Mhm - mruknęłam. - Samantha Jenkins. Ona będzie wiedziała co robić. - Podyktowałam jej adres. Szczerze mówiąc, to nie wiedziałam czemu podałam akurat ją. Ward... Czy on by coś zrobił? Chciał załatwić wszystko pokojem, ale tak się nie dało. A prócz niego przychodziła mi jedynie do głowy ta blondyna, której niecierpiałam. - Dylan - powiedziałam, skupiając jego uwagę na mnie. - Powinnam była ci podziękować za to na samym początku, ale wiesz... dzięki za wszystko, kolego - wydusiłam z siebie, zaciskając usta, aby nic więcej nie uciekło z moich ust.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Zauważyłem jak zaciska usta. Będę musiał to wszystko rozpracować.
- Spoko, Złośnico, nie mógł bym postąpić inaczej - stwierdziłem, uśmiechając się. - A teraz odpoczywaj - mruknąłem, odrzucając ją ostatnim spojrzeniem i wyszedłem.
Od razu wyjąłem telefon i zapisałem adres tej Samathy, aby na pewno nic nie zapomnieć.
Ostatnio edytowany przez Dylan Walsh (2017-08-18 17:10:23)
Offline
Wszedłem do szpitala i ruszyłem do sali Murph. Zapukalem i wszedłem.
-Cześć Idiotko.
Offline
Widząc jego osobę miałam ochotę wstać i go zabić. Zadźgać strzykawką, zrobić cokolwiek, żeby go już nie było. Co mnie powstrzymywało?
- Nienawidzę cię. Wyjdź stąd - warknęłam, krzyżując ramiona. - Inaczej zaraz wbije ci wenflon w czoło.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Zasmialem się.
-Przyszedłem Cię przeprosić, tym razem szczerze Murph.-Podszedłem do jej łóżka.
Offline
Jeszcze się śmieje. Co za frajer.
- Nic od ciebie nie chcę. - Podciągnęłam się w górę, zaciskając dłonie w pięści. - Odczep się ode mnie, bo inaczej pożałujesz. - Każde słowo wypowiadałam powoli i ostro, aby dotarło do jego pustego łba. - Otrułeś mnie. Mogłam zginąć. - Zacisnęłam mocniej wargi.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Skąd mogłem wiedzieć że jesteś uczulona na coś? -Usiadłem na krześle, patrząc na dziewczynę. -No przepraszam Cię. Nie chciałem..
Offline
- Bo mnie nienawidzisz? - spytałam jakby dziwnym głosem. - Przestań, White. Wiem w co grasz - burknęłam. - W barze ci się nie udało, to postanowiłeś wykończyć mnie we własnym domu. Znowu ci się nie udało, więc uważaj, bo teraz czas na mój ruch - syknęłam, patrząc mu prosto w oczu. Jak on śmiał się jeszcze tutaj pojawić?!
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Ja Cię nienawidzę? Od kiedy? Nie bądź na mnie zła, serio nie Chciałem Ci krzywdy zrobić.
Offline
- Oczywiście, wybaczę ci wszystko i zostaniemy przyjaciółmi na zawsze. - Mój głos ociekał sarkazmem. - To tak nie działa frajerze. Jestem skłonna w tej chwili cię zabić bez żadnego zawahania, więc radzę ci stąd wyjść póki jeszcze możesz - powiedziałam twardo.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Żeby od razu przyjaźń-Wywrocilem oczami. -Chcę abyś przestała być na mnie zła za to..
Offline
Złapałam wodę z szafki i przetrąciłan nią jego twarz.
- To tak nie działa, debilu - powtórzyłam głośniej, zaciskając mocniej palce. Zauważyłam kątem oka jak personel zaczął nas obserwować. - Nienawidzę cię i nie uwierzę w gadkę o czystym przypadku. - Poczułam, jak oczy mi się zaszkliły. Byłam wściekła. - Odejdź - syknęłam.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
-Trudno. Zdrowiej szybko bo nie mam komu dokuczać.-Poczpchralem ja po włosach i odsunalem się na bezpieczną odległość, zanim zdarzyla cos mi zrobić.
Offline
Nie wytrzymałam. Poderwałam się z łóżka i skończyłam na niego, przewracając go na ziemię. Zaczęłam uderzać rękoma o jego klatkę piersiową, dopóki ochrona mnie od niego nie odciągnęła.
- Nienawidzę cię, White! Wyjdź stąd, rozumiesz?! Nie chcę cię widzieć, Odejdź! - mówiłam już z płaczem. Brzmiałam jak psychiczna. Chyba to najbardziej dobijało mnie ze wszystkich dzisiejszych faktów.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Z śmiechem wyszedłem z sali. I wróciłem do domu.
Offline
Dali mi coś na uspokojenie i przywiązali pasami do łóżka, a ja jedynie modliłam się o jak najszybszy wypis i śmierć tego kretyna.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Miałam tylko nadzieję, że Aleks nie przyszedł szpitala. Plan musiał się udać. A ja musiałam porozmawiać z Murph, więc zapukałam do drzwi.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Nie mogłam się ruszyć. Byłam tak ściśnięta, że aż zdrętwiały mi ręce. Miałam ochotę zabić tego frajera, chociaż jego słowa nie dawały mi spokoju. Nie odpowiedziałam nawet na pukanie, miałam dość.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Dobra, po prostu wejdę. Murph pewnie nie ma ochoty na rozmowę. Niepewnie nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Niezauważalnie się skrzywiłam widząc co zrobili dziewczynie.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam na wstępie.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Zmierzyłam ją morderczym wzrokiem.
- Ten debil już poszedł? - Musiałam zyskać pewność, że tu nie wróci. Ugh. Zabije go.
"Jak komuś życie krzywo się ułożyło (...) i jest sam, to robi się trochę dziwny i nieraz głupie pomysły przychodzą mu do głowy."
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna